[...]Może tak na prawdę to on jej nie kochał. Zakochał się. Zafascynowała go od samego początku, była ładna, zabawna, inteligentna. Romawiała w taki sposób... chciał ją poznać. auroczył się nią, bo posiadała wszystkie te cechy, których szukał. Bo pasowała do postaci, którą stworzył w swojej główie. Była dokładnie taka, jaką chciał mieć. Jaką chciał kochać. Może tak na prawdę, ona jeszcze nie potrafiła kochać.Chciała go zdobyć, bo był taki przystojny. Bo się w nim zakochała, bo ją oczarował. Bo był dokładnie uosobieniem Księcia, na którego czekała, bo miał wszystko to, czego szukała, czego oczekiwała, czego potrzebowała. Jej spełnionym marzeniem był. Może to jeszcze nie miłość. Bo przecież jest im razem dobrze, bo potrzebują się nawzajem. Ale to jest trudne. Bo pomimo, a raczej obok tego wszystkiego idealnego, są cechy, które ich od siebie oddalają. Nie rozumieją się na wzajem, nie znają, nie ufają sobie do końca. Oboje zbyt zawzięci, zacięci, nieugięci. Może za trudne jest dla nich bycie razem. Bo chociaż wiedzą, że właśnie ze sobą powinni być, że właśnie dla siebie są stworzeni i pasują do siebie idealnie, nie potrafią. . . Bo nie wystarczy zakochanie, aby mówić o miłości. A miłość trzeba wziąć na ręce i przenieść przez całe życie. Ranią się może niechcący. I złoszczą się potem, każdy sam na siebie Trudne to, bo bycie ze sobą jest najpiękniejszym i najwspanialszym, co mają, a jednak nie potrafią tego wykorzystać. I może jest coś, pyłek, ziarnko piasku, gdzieś na dnie, gdzieś pomiędzy nimi, które sprawia, że być razem nie mogą. Czy się poddadzą? Czy znajdą ten okruch i na prawdę zaczną kochać?