Zabierz mnie już Boże do siebie.
I byleby one nie cierpiały.
I byleby szybko i bez bólu.
Żeby już tego nie widzieć.
Mnie zabierz.
I błagam, niech ktoś mnie zapamięta gdzieś jeszcze taką przez ich nie zgniecioną. Taką walczącą:
"Tancerka, która˛ pochwyciła policja mojego cesarstwa, była przede wszystkim
pi˛ekna. Było w niej pi˛ekno i jaka´s tajemnicza obecno´s´c. Wydało mi si˛e, ˙ze je´sli
ja˛ poznam, poznam zarazem nieznane krainy, ciche równiny, górskie noce i we˛-
drówki przez pustyni˛e w´sród pot˛e˙znego wiatru.
Ona naprawd˛e jest, powiadałem sobie. Wiedziałem jednak, ˙ze ma nietutejsze
obyczaje i ˙ze pracuje dla wrogich mi interesów. Kiedy jednak próbowano
przełama´c jej milczenie, moi słudzy nie zdołali wydoby´c z tej nieprzeniknionej,
dziecinnie naiwnej istoty nic poza melancholijnym u´smiechem.
Wielbi˛e w człowieku najmocniej to, co opiera si˛e próbie ogniowej. Tandeto
ludzka, upojona próz˙nos´cia˛ i nie wykraczaja˛ca poza próz˙nos´c´, patrzysz na siebie
miło´snie, jak gdyby mieszkał w tobie kto´s prawdziwy. Ale wystarczy kat i troch˛e
roz˙zarzonych w˛egli, ˙zeby´s wydała wszystko ze swoich trzewi, bo nie ma w tobie
nic, co by było hartowne. Pewien bogaty minister, obrzydły mi przez swoja˛
ograniczona˛ pyche˛, a ponadto spiskuja˛cy przeciw mnie, nie potrafił oprzec´ sie˛
pogró˙zkom, wydał swoich sprzymierze´nców, a oblany potem ze strachu wyznał
szczegóły spisku, miłostki i opinie, wyłoz˙ył przede mna˛ swoje bebechy; sa˛ tacy
ludzie, którzy za fałszywym murem obronnym nie kryja˛w takich przypadkach juz˙
niczego. Kiedy wi˛ec opluł ju˙z swoich popleczników i odrzekł si˛e ich, spytałem:
Gdzie twoja siła? Co ma znaczy´c ten brzuch pot˛e˙zny, zadarta głowa i dostojnie
zacis´nie˛te usta? Po co ta forteca, jez˙eli wewna˛trz niej nie ma nic, czego
warto by było broni´c? Człowiek to kto´s, kto nosi w sobie co´s wi˛ekszego ni˙z on
sam. Ty za´s chciałby´s ocali´c, jako co´s najwa˙zniejszego, twoje zwiotczałe ciało,
chwieja˛ce sie˛ ze˛by, cie˛z˙ki brzuch i sprzedajesz mi to, czemu twoje ciało miało
słu˙zy´c, to, w co rzekomo wierzyłe´s! Jeste´s jak bukłak, pusty, gdzie nie ma nic
poza słowami lekkimi jak plewy i wulgarnymi. . .
Kiedy kat łamał mu ko´sci, obrzydzenie brało patrze´c na niego i słucha´c.
Tancerka natomiast, kiedy jej groziłem, wykonała przede mna˛ głe˛boki ukłon:
˙ Załuj˛e, Wasza Wysoko´s´c. . .
Patrzyłem na nia˛ bez słowa, az˙ sie˛ zle˛kła. Pobladła, kłaniała sie˛ jeszcze niz˙ej:
˙ Załuj˛e, Wasza Wysoko´s´c. . .
Gdy˙z my´slała, ˙ze b˛edzie musiała cierpie´c.
176
Uprzytomnij sobie rzekłem ˙ze jestem panem twojego ˙zycia.
Oddaje˛ nalez˙na˛ czes´c´ waszej władzy, Panie. . .
Posiadaja˛c pewne tajemne posłanie i wiedza˛c, z˙e przez wiernos´c´ przyjdzie jej
mo˙ze umrze´c, była bardzo powa˙zna.
A moim oczom wydała sie˛ jak drogocenna szkatułka kryja˛ca diament. Ale
cesarstwo narzucało mi okres´lone obowia˛zki.
Twoim post˛epowaniem zasłu˙zyła´s na ´smier´c.
Ach,WaszaWysokos´c´. . . (była bledsza niz˙ w noc miłosna˛). . . Z pewnos´cia˛
b˛edzie to sprawiedliwe. . .
Znaja˛c ludzkie mys´li, zrozumiałem, czego nie potrafiła wyrazic´: Sprawiedliwe
jest nie to mo˙ze, ˙zebym umarła, ale to, ˙zebym uratowała raczej tajemnic˛e,
która˛ znam, niz˙ siebie sama˛. . .
Czy˙zby wi˛ec było w tobie spytałem co´s wa˙zniejszego od twojego
młodego ciała i oczu pełnych ´swiatła? Wydaje ci si˛e, ˙ze bronisz czego´s obcego
w tobie, a przecie˙z, kiedy umrzesz, nie b˛edzie w tobie nic. . .
Zmieszała si˛e, poniewa˙z zabrakło jej słów, ˙zeby mi odpowiedzie´c, ale to zmieszanie
nie si˛egn˛eło gł˛ebi.
Mo˙ze jest tak istotnie, Wasza Wysoko´s´c. . .
A ja czułem, z˙e przyznaje mi racje˛ wyła˛cznie na płaszczyz´nie słów, na której
jest bezbronna.
A wi˛ec poddajesz si˛e.
Wybaczcie mi, Panie, poddaj˛e si˛e, ale nic wi˛ecej nie powiem. . .
Gardz˛e tym, kogo zniewoliły argumenty, poniewa˙z słowa powinny wyra˙za´c
cos´, a nie kierowac´ ludz´mi. Słowa oznaczaja˛, ale nie zawieraja˛ w sobie nic. Ale
jej duszy nie potrafiłby otworzy´c wiatr pró˙znych słów.
Nic wi˛ecej nie powiem, Wasza Wysoko´s´c, ale poddaj˛e si˛e. . .
Szanuj˛e natomiast człowieka, który niezale˙znie od słów, a nawet kiedy słowa
przecza˛ sobie wzajemnie, trwa niezmienny, jak rufa statku, wbrew szalen´stwu
morza w nieodgadniony sposób powracaja˛ca wcia˛z˙ pod te˛ sama˛ gwiazde˛. Wiem
wtedy, doka˛d ide˛. Ale ci, którzy sie˛ zamykaja˛w swojej logice, biegna˛za własnymi
słowami i jak ga˛sienice kre˛ca˛ sie˛ w kółko.
Utkwiłem w niej oczy na długa˛ chwile˛:
Kto cie˛ tak ukształtował? Ska˛d sie˛ wzie˛łas´?spytałem.
U´smiechn˛eła si˛e bez słowa.
Czy chcesz zata´nczy´c?
Wtedy zacz˛eła ta´nczy´c.
* * *
Był to cudowny taniec, co mnie wcale nie zdziwiło, poniewa˙z kto´s w niej był
obecny.
177
Czys´ wpatrywał sie˛ kiedys´ w rzeke˛ widziana˛ ze szczytu gór? Tu napotkała
skałe˛ i nie ruszywszy jej, okra˛z˙yła jej zarys. Zakre˛ciła dalej, aby wykorzystac´
wygodny stok. Na równinie zwolniła biegu wija˛c sie˛ w meandrach, jakby osłabły
jej siły, które ja˛ pe˛dza˛ ku morzu. Gdzie indziej usne˛ła rozlewaja˛c sie˛ w jezioro.
A potem rzuciła sie˛ przed siebie, jak prosta gała˛z´, kłada˛c na równinie niby ls´nia˛cy
miecz.
Tak samo lubi˛e, kiedy czuj˛e w tancerce linie napi˛e´c. Kiedy jej gesty to krzepna
˛, to biegna˛ swobodnie. Kiedy us´miech, tak łatwy przed chwila˛, z trudem teraz
utrzymuje si˛e jak płomie´n na silnym wietrze, a tancerka raz posuwa si˛e lekko jak
po niewidzialnej pochyło´sci, kiedy indziej zwalnia kroku, który staje si˛e tak trudny,
jakby sie˛ musiała wspinac´ do góry. Lubie˛, kiedy nagle napotyka przed soba˛
jakby mur. Albo kiedy pokonuje przeszkod˛e. Albo umiera. Lubi˛e, kiedy jest jak
krajobraz, który sie˛ układa wokół niej i kiedy sa˛ w niej mys´li: jedne dozwolone,
a inne wzbronione. Spojrzenia mo˙zliwe i niemo˙zliwe. Opór, zgoda i odmowa.
Nie chce˛, z˙eby była wcia˛z˙ taka sama, cała o jednej naturze, jak zakrzepła w lód
woda. Ale z˙eby była struktura˛ ukierunkowana˛, jak z˙ywe drzewo, które nie ma
pełnej swobody wzrostu, ale pnie si˛e ku górze, ró˙znorakie, a posłuszne zapisowi
zawartemu niegdy´s w nasieniu.
Bo taniec to los człowieczy i droga przez ˙zycie. Ale ˙zeby mnie wzruszyła twoja
droga, chce˛, abys´ budował na czyms´ i ku czemus´ zda˛z˙ał. Bo wtedy tan´czysz,
kiedy chcesz przej´s´c na drugi brzeg strumienia, a strumie´n ci si˛e opiera. Wtedy
tan´czysz, kiedy chcesz biec za twoja˛miłos´cia˛, a rywal ci sie˛ sprzeciwia. I tan´cza˛
szable, kiedy chcesz zadac´ s´mierc´. I tan´czy z˙aglowiec pod powiewaja˛cym proporcem,
kiedy da˛z˙a˛c do portu, aby wejs´c´ do niego, musi manewrowac´ i chwytac´
niewidoczne poruszenia wiatru.
˙ Zeby ta´nczy´c, musisz mie´c wroga; ale jaki wróg zaszczyci ci˛e ta´ncem swojej
szabli, je˙zeli nikt w tobie nie mieszka?
* * *
Tymczasem tancerka uj˛eła twarz w obie dłonie i odczułem patos w tej twarzy.
Zobaczyłem tragiczna˛ maske˛. Istnieja˛ bowiem twarze naznaczone fałszywa˛
udre˛ka˛, widywane w pompatycznym przepychu plemion osiadłych ale sa˛ to
tylko rze´zbione wieka pustych szkatułek. Gdy˙z nie ma w nich nic i ofiarowa´c te˙z
nie maja˛ czego. W tej tancerce natomiast rozpoznałem depozytariuszke˛ jakiegos´
dziedzictwa. Było w niej ja˛dro twarde, gotowe stawic´ opór nawet katowi, gdyz˙
nawet ci˛e˙zar mły´nskiego kamienia nie wytłoczyłby z niego tajemnicy oliwy.
Było w niej zobowia˛zanie, dla którego człowiek gotów jest ponies´c´ s´mierc´, i które
sprawia, ˙ze człowiek potrafi ta´nczy´c. Gdy˙z z rasy ludzkiej jest tylko ten, którego
´spiew uczynił pi˛eknym, albo poezja, albo modlitwa, i który ma w sobie jaki´s we-
wn˛etrzny ko´sciec. Jego spojrzenie kładzie si˛e na tobie, jasne, gdy˙z jest człowiekiem,
w którym kto´s zamieszkuje. I je˙zeli odci´sniesz w wosku jego twarz, stanie
sie˛ twarda˛ maska˛ ludzkiego królestwa. Wiesz takz˙e, z˙e jest on poddany władzy
Inni zdjęcia: Rusałka admirał na dobranoc :) halinam... maxima24... maxima24... maxima24Testowy wpis nigdyci... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24