Tak, tytuł bynajmniej nie świadczy o tym, co teraz się zaczyna w życiu. Dziś rozpoczęłam klasę maturalną, której bardzo się boję, ale też bardzo się na nią cieszę. Jestem naładowana na te osiem miesięcy zaledwie paroma dniami, m.in. pobytem w Tatrach. Wszystkim, którzy tam ze mną byli, bardzo dziękuję za ten czas ;) Dzięki, że wytrzymaliście moje marudzenie na temat tras, ja tak zawsze mam, że chcę więcej i więcej, dzięki, że nie marudziliście na potrawkę chińską, dzięki, że byliście... i jesteście w moim życiu ;)
Pozytywnej energii dodały mi spotkania z niektórymi osobami, dzięki którym w moje życie wpłynęła jakaś świeżość, dodały mi tego także chwile spędzone z przyjaciółmi, dla których nie zawsze mogę znaleźć tyle czasu, ile bym chciała im dać. Tęsknię do tych chwil, ale jednocześnie nie załamuję się, że przez najbliższy czas nie będę w stanie tego wszystkiego realizować. Trzeba cieszyć się z każdej chwili naszego życia, mieć świadomość, że szczęście jest na wyciągnięcie ręki i nawet najstraszliwsza burza ma swój kres. Nie wiem skąd we mnie ten optymizm. Ale ważne, że jest. Na blogspocie zapewne napiszę coś w swoim czasie. Myśli się zbierają, zdjęcia ze swojego aparatu w końcu na komputerze, jest ok ;)
p.s.: zdjęcie zrobione z Kondrackiej Kopy.