' Sobie już nie mogę ufać, nie wiem na ile mam czysty umysł. Boję się. Nie chcę, nie mogę pozwolić żeby zaszło to za daleko, ale obawa przed tą przytłaczającą ciężkością jest silniejsza. Nie potrafię już żyć, bez tej lekkości, która daje mi siłę, która daje mi świadomość tego, że nic nie jest w stanie mnie pokonać. To ja wyznaczam reguły gry, ja rozdaje karty. Nie mogę utracić tej władzy, bez niej jestem nikim.
Nigdy nie przypuszczałam, że znajdę się kiedykolwiek w taki miejscu, w punkcie zwrotnym mojego życia, które jeszcze na dobrą sprawę się nie rozpoczęło. Jestem dopiero na starcie, a już muszę wybrać, którą drogą chcę podążać do mety. Nie sądziłam, że mnie to spotka. Kogo jak kogo, ale mnie? Myślałam, że jestem silniejsza, nie rozumiałam Was. To była jedynie zabawa, test. Nie miało być żadnych konsekwencji. Czy zawsze tak jest, że niszczy nas nasze wygórowane ego? Myślałam, że to będzie wyglądało zupełnie inaczej. Jestem tu przez przypadek, teraz, właśnie w tym miejscu. Na rozstaju dróg pomiędzy tym co właściwe, a tym czego pragnę. Żaden rozsądek na nic się już nie zda. To jest głęboko w środku mnie. Chciałabym się od tego uwolnić, ale to jak podpisanie paktu z diabłem, nie ma już odwrotu! Kiedy raz poczujesz władzę nad własnym losem i ciałem nie jesteś w stanie żyć bez tego uczucia. Nie potrafię już patrzeć na jedzenia jak na przyjemność, to okrutna konieczność, upokorzenie, które utrzymuje mnie przy życiu. Jednak muszę pamiętać, że mam to wszystko na własne życzenie. Krążę, gubię się, muszę wybrać! NIE CHCĘ WYBIERAĆ, NIE CHCĘ JEŚĆ. A JEDNAK CHCĘ BYĆ ZDROWA. COŚ KOSZTEM CZEGOŚ: ZDROWIE KONTRA ŁADNA FIGURA;/
Jestem maksymalnie rozbita psychicznie. Ja wiem, że kręcą mnie osobniki, które nie powinny. Ja wiem, że mimo moich starań nic z tego nie wyjdzie. Ja to wiem, ponieważ wybieram nieodpowiednie osoby. Czuje się tragicznie. Mam ochotę płakać, a nie potrafię. Paradoks?! Brak sił, chęci. Brak mi optymizmu z okresu wersji XXL. Przez to wszystko tym razem daję sobie szansę. Kolejną.. ale czy na normalne życie czy dalej siedzenie w tym gównie?! Najgorsze świadomość tego, że pogrążam się.. Ja sobie sama daję szansę. Sama dla siebie, dla mojej perfekcji. Przecież... perfekcja należy się silnym, prawda? Więc będę silna. Nie zawalę. Na stole czeka czekolada, którego nie ruszę. Czekają delicje, których nie zjem. Cóż. Trzeba jakieś ultimatum znaleźć w tym wszystkim. Może jakiś kompromis? Nie zawalę. Nie chcę. Chcę być perfekcyjna. To jest możliwe. I ja to osiągnę. Wykreślam z życiorysu wcześniejsze dni. Dziś zaczynam. Na nowo, od nowa, z nową siłą i motywacją. Zobaczycie. Wróci stara Monika. Już raz wróciła, to i drugi raz jej się uda. Będę szczęśliwa. Będę wam przekazywać pozytywną energię, zobaczycie. Udowodnię wam to. I sobie przede wszystkim, że jestem jednak silna.
Po za tym mam chroniczny brak połączeń między sercem a rozumem. Ktoś złośliwie przeciął wszystkie kable. Nie jestem w stanie odczytać z dwóch różnych komunikatów, tego jednego, właściwego. Wypełniam się absurdem, od stóp, aż po uszy. Wylewa się ze mnie, plami dywan. Rozpaczliwe próbuję zmyć okropne słowa, które cisną mi się na usta. Szoruje dłonie, aby pozbyć się pozostałości tych wszystkich okropieństw, które wiercą mi dziury w żołądku. Kładąc się spać nie jestem tą, która wstawała rano. Ulotność chwili, niezdecydowanie. Rzeczywistość nie jest smaczna.
Nie umiem już zaczarować słów w taki sposób by były wystarczające. Dobieram niezdarnie litery, które nie chcą tworzyć zdań. Już nie potrafię, nie potrafię. '
PS. Życie singla zaczyna mi się nudzić!