Kiedy wmawianie sobie, że jest dobrze, nie pomaga
Kiedy mamy dosyć udawania przed samym sobą
Kiedy mamy ochotę uciec jak najdalej od samych siebie.
I chcemy by nasze życie wyglądało inaczej,
ale jesteśmy na tyle zagubieni w przeszłości,
że nie potrafimy odnaleźć się w rzeczywistości.
Żyjemy w świecie wyobraźni, w świeci idealnym,
gdzie ludzie są szczęśliwi...
Żyjemy iluzją świata perfekcyjnego,
Świata w którym nasze życie wygląda tak jak tego chcemy.
Stajemy się kimś innym, jednak mniej obcym sobie samym.
Dążenie do doskonałości bywa destrukcyjne,
lecz co nam pozostaje?
Możemy wyrwać się ze świata iluzji,
zacząć żyć normalnie, jak robi to większość,
bez dążenia do doskonałości, bez marzeń destrukcyjnych marzeń,
bez skupiania sie na tym co "mało istotne".
Możemy żyć teraźniejszością...
Albo nadal żyć iluzją...
Strach towarzyszy nam przez całe życie. Jest z nami od narodzin az do śmierci.
Gdy jesteśmy dziećmi boimy się ciemności.
Gdy dorastawy obawiamy się braku akceptacji ze strony rówieśników.
Gdy wchodzimy w dorosłość lękamy się codziennych obowiązków i odpowiedzialności.
Gdy zakładamy rodzinę boimy się czy temu podołamy. Gdy mamy dzieci martwimy się o to co z nich wyroście.
Gdy jesteśmy starzy lękamy się śmierci.
Boimy sie tego co dla nas nieznane.
I zastanawiam się nad jednym.
Dlaczego ja wtedy nie czułam strachu?
Czy byłam tak bardzo pewna, ze nic mi nie będzie?
Czy zupełnie nie byłam świadoma co może się stać?
Czy na prawdę wcale nie zależy mi na życiu?