Gdy tylko otwarto granice, my natychmiast wyściubiliśmy nosy i całą resztę naszych organizmów przyodzianych w plecaczki, gotowi na nadchodzącą przygodę. Także od czasu rozpoczęcia pandemii pierwszy wyjazd poza granice kraju mamy za sobą.
Naszym celem były Beskidy po czeskiej stronie mocy. Trochę się powspinaliśmy, poprzedzieraliśmy przez chaszcze, ja zaliczyłam ślizg w błocie (niezakończony na szczęście upadkiem do tegoż bajkorka), by finalnie, na szczycie wzgórza, łapać fotony docierające do naszej skóry.
Zdążyliśmy się zatem opalić, skosztować regionalnej kuchni, zrobić zakupy, powspinać na skałki i do stref z zakazem wstępu (to już drugi raz w ciągu miesiąca, ale ciiii!), do których i tak wchodzą wszyscy, którzy je odkryją. Dlaczego? Bo tam są najpiękniejsze widoki <3 Mimo wszystko w takich miejscach osób jest niewiele, bo niewielu wie o ich istnieniu. Jako introwertyk bardzo to cenię.
A na zdjęciu widokówka Stramberka, który był jednym z punktów na naszej trasie podczas wyjazdu. Zdjęcie przedstawia scenę pt. "Włażę póki nikt nie patrzy, będzie bardziej artystycznie.". Lęk wysokości mnie nie pokonał, bo choć nie widać na zdjęciu, to było dość wysoko :P
Aktualnie regenerujemy siły w domu i szykujemy się na następne wyjazdy, kolejny już za kilka dni! :)