Leżę na łóżku,
przyjaźnię się z sufitem i męczy mnie świadomość,
jak wiele rzeczy w życiu potrafiłbym dobrze robić.
~*~
Może i czasem zachowuje się jak dziecko, ale mam do tego powody.
Jednym z nich jest fakt, że często po prostu nie potrafię zapanować nad milionem emocji,
które wybuchają we mnie jak wulkan, innym, że chcę w sobie zachować choć odrobinę beztroski i dystansu, jaki mają właśnie dzieci.. Nie wiem co w tym złego, bo nawet ludzie, którzy uważają się za poważnych i całkowicie dojrzałych psychicznie nie potrafią podejmować racjonalnych decyzji.
Tak to już jest - człowiek zwykł się mylić i popełniać błędy.
~*~
I znów czuję jakgdyby w moim wnętrzu znajdowała się mała skrzynka, w której zamykam cały ból.
Chwilami go nie czuję, ale świadomość, że on we mnie tkwi towarzyszy mi cały czas.
Wszystko da się wybaczyć, ale nie da się zapomnieć.
Czynów i słów, które ranią.
Czasem tak głęboko, że potrzeba wielu dni, żeby powstała blizna.
A blizny nie znikają - jak przykre wspomnienia z naszych myśli.
~*~
Czasem ludzie mówią przykre rzeczy, które skłaniają nas do myślenia.
Nad tym kim naprawdę jesteśmy, czy chcemy tacy być i czy postępujemy prawidłowo..
Stoję przed lustrem i wpatruję się w swoje odbicie, myśląc, co mogłabym w sobie zmienić i jaką maskę stworzyć, aby ukryć pewne sprawy, leżące na dnie mojego serca.
Bo tak naprawdę jeszcze nie wiem kim jestem, po co żyję i co osiągnę, ale wiem, że ulepiono mnie z solidnego materiału. Dlatego wytrzymam wiele i przekonałam się, że warto ćwiczyć swoją wytrzymałość.
I przekonałam się też, że jeśli coś zdarza się kilkakrotnie to tak po prostu miało być.
Tak miało się stać, tak miałam się czuć i to właśnie miałam usłyszeć.
I nie ważne, że zabolało.
Bo za szczerość się nie przeprasza.
Zwykle o szczerość się prosi..
~*~
Pewne zdarzenia dają nam też pewnego rodzaju bodziec,
jak mocne uderzenie defibrylatora, wybawiającego człowieka ze śmierci.
I ciągle umieramy..
I ciągle rodzimy się z popiołów..