A więc kiedy je zobaczyliśmy Kacper i ja poszliśmy do niego do domu a Dawid poleciał do tamtych dwóch żmij. Kacper wsadził mnie na swoją deskorolkę i trzymał mnie za rękę pchając do przodu.
Za plecami słyszałam tylko śmiech Marty. śmiała się tak, że aż mnie ciarki przeszły.
- Nie przejmuj się nimi. - powiedział i spojrzał mi prosto w oczy.
- Kacper, ja wiem że chcesz mnie pocieszyć itd. ale ja wiem że są niby takie fajne, ale i tak każda dziewczyna z klasy chce się z nimi przyjaźnić.
- Zuza, masz mnie i Dawida przecież my jesteśmy twoimi przyjaciółmi.
- No tak, ale chciałabym mieć także przyjaciółkę.
- One, wszystkie są zazdrosne, że chłopcy wolą kolegować się z tobą.
- Wiesz co Kacper, nie obraź się ale odprowadź mnie do domu. Proszę.
- Jeśli tak chcesz to oczywiście. A może spotkamy się o 15.30 na skateparku?
- Tak, oczywiście. Ale na razie chcę iść do domu .
Odprowadził mnie prosto pod drzwi mojego wielkiego domu w którym się czasami sama gubiłam. Mój dom liczył 7 pokoi, 3 łazienki, jadalnie, salon i wielką kuchnie w której królowała moja mama.
- Kochanie, dobrze że jesteś obiad już prawie gotowy. krzyknęła mama z kuchni.
- Nie jestem głodna mamo!
- Ale musisz coś zjeść.
- Aniu, kochanie jeśli Zuzia nie chce to nie. Zuzia zawołaj siostrę na obiad, proszę.
- Julka! Julka! Krzyczałam głośno ale moja siostra jak zawsze miała w uszach słuchawki i słuchała tego jak on tam miał? Ach, tak jak Dawid na niego mówi Justin Pedał. Czyli Justin Bieber. Na przemian Justin czy One Direction. Weszłam do jej pokoju i od razu zarobiłam poduszką w głowę.
- Kto Ci pozwolił tu wchodzić bez pytania!
- Tata woła cię na obiad.
- Idę!