Sobota, 21 luty. Budzi cię poranne, piękne, wiosenne słońce. Uświadamiasz sobie, że to ta sama data co tydzień później i rok wcześniej. Ta sama pogoda, inne miejsce, ale tak naprawdę to samo. Wciąż stoisz w miejscu, w tym samym miejscu. Jest przy tobie tylko jedna osoba, ale to nawet już nie ta sama osobam chociaż ta na szczęście też jest. Nawet kawa przy oknie z nie tak ładnym widokiem jak wtedy smakuje tak samo. Tak samo drżą ci ręce jak i serce. Tak samo nie wiesz co przyniesie ci kolejna godzina tak pięknego dnia, jak i dnia kolejnego i następnych też. Nawet muzyki słuchasz tej samej, myśląc o tym samym szczęściu, które i tak na pewno nie nadejdzie... jak wtedy. Chcesz jak najszybciej pozbyć się tego strachu, niepewności, nie doprowadzając do tragedii. Tak samo nie chcesz by ta najważniejsza osoba odeszła, pomimo jest ci tak ciężko patrzeć na cierpienie i ból. I znów nie możesz być egoistą, pomimo że wszyscy w koło się nimi okazali. Musisz podnieść głowę i cieszyć się z każdego promienia słońca, każdego podmuchu wiatru, który otuli twoje ciało i rozdmucha włosy. Tak samo jak wtedy. Ucieczka w to samo miejsce... Chyba już zawsze będę tam uciekać.