Piątkowy wypad do Silna.
Pojechaliśmy odwiedzić Łukasza i jego rumaki. Trochę pogadaliśmy i ruszyłyśmy rumaki. Na pierwszy ogień dostałyśmy Karmela. Cholercia, ale się ten koń zmienił! Pamiętam jak w Sławęcinie ten mały diabeł na każdym kroku próbował pozbyć się jeźdźca i nawet nie szło na nim usiedzieć, a teraz? Zupełnie coś innego! Się chłopak ogromnie zmienił. Ogólnie trochę słabo u niego z przejściami i ogólnie słabo działa na łydki, ale jest do wyćwiczenia. Potem na chwilę wsiadłam na Argusa, siwego kucysia. Słodziak, ale mnie zrzucił. :P Potem wzięłam Gniadego na lonżę. Gniady jest znany ze swej szatańskiej strony. Na lonży strzelił pare baranków, ale się uspokoił, no więc postanowiłam wsiąść. Z początku tuptał tak średnio, słabe reakcje na łydki i wgl. Ruszyć go do kłusa to już w ogóle byla masakra, ale dałam radę. W końcu postanowił zacząć uciekać mi ze ścian i kierować się do wyjścia z ogrodzenia, a że nie chciałam mu się poddać, zaczął dębować. Co chwile dębacz. Jeden, drugi, trzeci... Ale się koń ogarnął. Na koniec, jak stępowaliśmy, porobilismy wolty i ósemki od łydeczki i już się koń skupiał i szedł jak chciałam. Na koniec Łukasz odwiózł nas kucysiami na przystanek i wróciłyśmy do domciu.

Nie ma to jak jeździć w za dlugich strzemionach. (y)
W środę śmigamy do Romka, w czwartek jedziemy do Łukasza, w sobotę prawdopodobnie oglądać rumaki. Cały tydzień zapowiada się końsko! :D