Znalazłam troszkę czasu więc dodaję kolejną część . :)
Równy rok później dowiedziałam się, że mam wyjść za niejakiego Waltera. Ojciec stwierdził, że to idealny kandydat dla takiej zwykłej dziewczyny jak ja. Po raz pierwszy w życiu się do mnie odezwał. Strasznie płakałam, opowiedziałam wszystko mojemu chłopakowi. Też załamał się tą wiadomością. Obiecał mi, że coś wymyśli. Po dwóch dniach wymyślił. Do teraz mam w głowie jego słowa:
- Kochanie, musisz ze mną wyjechać. To jedyne wyjście z tej sytuacji. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza i nigdy cię nie opuszczę. Nie pozwolę na to, żebyś cierpiała.
Oczywiście kupiłam te jego tanie słówka i się zgodziłam. Może to nawet dobrze, bo gdybym nie uciekła, to bym nie była tak szczęśliwa. Mieliśmy uciec w nocy. Wróciłam do domu jak gdyby nigdy nic. Jedynie na wieczór, przed tym gdy miałam niby iść spać, przytuliłam bardzo mocno do siebie matkę ze łzami w oczach i mojego o siedem lat młodszego brata. Poszłam do swojego malutkiego pokoju. Spakowałam się i czekałam, aż wybije północ. O godzinie zero wyszłam przez okno na podwórko. Zobaczyłam Jeremiego z dwoma końmi i szybko do niego pobiegłam. Dałam mu mój bagaż i odjechaliśmy. Myślałam wtedy o matce. Wiedziałam, że ją zranię, że będzie mnie szukać, ale nie miałam innego wyjścia. Miałam taką malutką nadzieję, że może ją jeszcze kiedyś zobaczę. Zaczęłam zastanawiać się też nad tym, czy dobrze robię. Przecież co zrobię, jak on mnie zostawi, gdzie pójdę, zresztą nawet nie wiem gdzie jedziemy, czy w ogóle mamy gdzie mieszkać. Z zamyślenia wyrwał mnie jego stanowczy głos. Zaczął mnie pytać, o czym tak myślę, pocieszał mnie. Mówił, że wszystko będzie dobrze, że jestem z nim bezpieczna i stwierdził, że będziemy mieli nasze wymarzone życie, bo będziemy zawsze razem. Zapytałam, gdzie się zatrzymamy, odpowiedział, że ma domek jednorodzinny w Draywood. Zaczęliśmy żartować, zrobiliśmy małe wyścigi konne. Przy nim mogłam być sobą.