Wstęp...
"Droga Mei,
cieszę się, że cię spotkałem. Zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia, gdybym wtedy wiedział jak potoczą się nasze losy..."
To zabawne jak świat splata losy dwojga ludzi. Wielu mówi, że to Bóg, bo nas kocha. Gdyby nas kochał to czy by pozwalał nam na wojny? Na setki lat ciemnoty jaką wciskał wyznawcą Kościół? Otóż moim zdaniem nie, ale co może mówić taki nędzny, cierpiący śmiertelnik jak ja? Przecież Bóg mnie "kocha", więc cierpienie powinno sprawiać mi radość bo jestem wybrany. Kłamstwo!
Stracić osobę, którą się kocha. To boli, więc dlaczego mam się na to godzić? Czemu mam stać na cmentarzu z parasolem w ręce i płakać z tęsknoty? Płakać gdy oglądam radosne zdjęcia z przeszłości. Gdzie jest sprawiedliwości? Czemu jest więc pytań niż odpowiedź?
Mówi się, że miłość przezwycięży wszystko, ale to też kłamstwo. Nie ważne jak bezgranicznie jest twoje uczucie. Możesz kochać na zabój. Możesz mówić, że kochasz nad życie. Możesz mówić,że miłość jest wieczną. Możesz mówić , że miłość mimo najlepszego morderca to znaczy czasu będzie nieśmiertelny. Jednakże efekt końcowy zawsze jest ten sam: ŚMIERĆ.
Rozdział I
"... Twoje włosy lśniły w blasku słońca, kiedy pierwszy raz cię spotkałem. Uśmiechałaś się delikatnie gdy ukradkiem na mnie spoglądałaś. Tak, widziałem to moja droga Mei...."
25 sierpnia 2008, 33°C, bezchmurne niebo, Nowy Sącz, Kawiarnia spóźniony słowik
Lubiłam kawiarnie, więc zwiedzałam w czasie wakacji jedną po drugiej z moimi przyjaciółmi. Nie dawno dowiedziałam się o nowej kawiarni, więc postanowiliśmy się tam wybrać i akurat przypadło to 25 sierpnia w najgorętszy dzień tego lata.
-Poprosimy ciasto cyfrowe i lemoniadę razy trzy- Emi jak zawsze wiedziała co dla nas wybrać.
Czekając na zamówienie mój wzrok przyciągnął on.
Miała kasztanowe włosy i jasna karnacje. Siedział pod parasolem. Na nosie miał okulary, w dłoni książkę, która czytał, a na stole stało jego zamówienie: lemoniada i ciasto cytrynowe.
Nie był jednym z tych przystojniaków typu pustak ani laluś, ale miał w sobie to coś co przyciągało wzrok. Wyróżniał się.
Sącząc lemoniadę obserwowała go i mimowolnie się uśmiechnęłam. On sprawiał wrażenie nic nie widzącego poza książką.
-Mei, zbieramy się już?- wszystkie zamówienia zniknęły z naszego stolika i nie było sensu dalej tam siedzieć.
-Mhm- pozwalam twierdząco głową.
-Oki, dzisiaj ją płace- Kaya poszła zapłacić, a my się zebrałyśmy.
Gdy tylko wróciła ruszyłyśmy. Wtedy ostatni raz na niego spojrzałam.
Oderwał wzrok od książki, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały uśmiechnął się i pomachał. Zarumieniłam się, ale odpowiedziałam na jego gest lekkim skinieniem głowy poczym odwróciłam się i odeszła z Emi oraz Kayą. Miałam już nigdy go nie spotkać.
Cdn.
za wszelkie błędy sory xD