23
Potem zapanowała cisza, aż do momentu gdy przyszła pani psycholog.
-Lucky wyjdź- powiedziałam spokojne.
Białowłosy wyszedł nie mówiąc ani słowa.
-Dzień dobry. Jestem Agata i jestem psychologiem. Mów mi po imieniu, ok?- próbowała być młodzieżowa chociaż miała już ponad czterdzieści lat.
-Miło mi, Kim- wyciągnęła dłoń uśmiechając się lekko.
-Mnie również- odwzajemniła uśmiech co oznaczało,że zrobiłam dobre pierwsze wrażenie.-Możemy już zacząć?
-A czy już nie zaczęliśmy?- ponownie uśmiechnęłam się.
-Owszem- zanotowała coś w notesie , który trzymała w dłoni od początku rozmowy.-Jesteś świadoma tego co ci zrobił mężczyzna w trakcie przetrzymywania?
-Niestety tak, ale gdyby nie to raczej nie dałabym rady uciec- zrobiłam strapioną minę i spojrzałam w okno.
-Myślałaś o śmierci?- pilnie notowała to o czym rozmawiałyśmy.
-Tak, ale kto normalny o tym nie myśli gdy zostanie porwany i zamknięty w klatce niczym zwierzę- starałam się odpowiadać tak by moja odpowiedź trafiała w sedno sprawy a jednocześnie pokazywała, że jestem silna psychicznie.
-Co myślisz o samo okaleczaniu? O ludziach, którzy to robią?- kobieta uśmiechając się pod nosem czekając już na kolejna idealna odpowiedź.
-Takie radzenie sobie z problemami to nie radzenie. Jakub ma sens uprawianie sobie bólu by zapomnieć o innym bólu? Tacy ludzie potrzebują terapii, pomocy- starannie dobierałam każde słowo tak by niczego nie zepsuć.
-Dobrze tyle mi wystarczy z twojej strony Kim- podała mi rękę i wyszła. Zaraz po wyjściu Agaty Luck wszedł do sali. Usiadł na krześle przy łóżku i milczał.
Lekarz nie przychodził przez długi czas, aż koło 16:03 drzwi do sali i wszedł mężczyzna w białym kitlu.
-Widzę, że potrafi pani omotać nawet szpitalnego psychologa- zaśmiał się.- Ale to dobrze przynajmniej wiemy, że trybiki w pani głowie pracują.
-O czym pan mówi?- udawałam głupią.
-Mnie pani nie musi okłamywać- puścił mi oczko.- Wypisze panią,ale ten pan musi się zobowiązać do pilnowania pani 24 godziny na dobę. A no i musi pani złożyć zeznania na policji.
-Będę ją pilnował bardziej niż własnego życia- niemal uroczyście oświadczył Luck.
-Wie pan, że teraz nie będę przez pana miała życia?- wskazała na białowłosego.
-No cóż wóz albo przewóz, twój wybór- wzruszył ramionami.
-Lepsze to niż leczenie w szpitalnym łóżku- mruknęłam pod nosem.
-To dobrze idę przygotować wypis.
Następne zdarzenia minęły szybko. Wypis trafił w moje ręce i z łukiem pojechałam do domu. Pierwsze co obadałam to zawartość lodówki.
-Ej, lodówka jest pusta- powiedziałam z żalem.- Idę po zakupy.
Ledwie wróciłam do domu, a już miałam coś do zrobienia.
Gdy byłam przy drzwiach i złapałam klamkę, poczułam stanowczy chwyt na nadgarstka drugiej ręki.
-Nie puszczę cię samej- w oczach Lucka była panika połączona z czymś podobnym do desperacji.
-Spokojnie rycerzu- uśmiechnęłam się.-Chodź ze mną- zabrałam rękę z jego uścisku i złapałam go łącząc nasze dłonie.- No to idziemy.
Nie mówił nic. Nawet nie skomentował tego co zrobiłam.
Cdn.
jeszcze tylko 2 części ^^
cieszycie się?
BO JA TAK ;3
ostatnia część jest chyba najbardziej dynamiczna, aczkolwiek może mieć dużo błędów stylistycznych -,-