hej kochane :*
to już miesiąc odkąd nie jestem ze swoim chłopakiem. brakuje mi go cholernie, ale teraz widzę, że jednak te siedem miesięcy nic dla niego nie znaczyło. starał się o mnie ponad rok, a bezczelnie oszukiwał mnie przez ten cały czas. naprawdę nie rozumiem jak mógł tak dobrze grać. każdy dookoła wmawia mi, że jemu nadal zależy, a moim zdaniem gdyby mu zależało odezwałby się chociaż raz. przykro mi i czuję się jak wykorzystana idiotka, ale niestety musiało się to kiedyś stać. nie wiedziałam, że w takich okolicznościach. nie była to zdrada bądź coś podobnego. chodzi tu o dużo poważniejszą sprawę. mimo, iż z nim nie jestem nadal się martwię, żeby nie wjebał się w coś, a przy okazji, abym to ja także nie miała przez to problemów. jest cholernie ciężko bo był pierwszym, którego tak naprawdę pokochałam i był wręcz idealny, a to co robi teraz uświadamia mi, że chyba jednak go nigdy nie znałam. zdarza się. chyba trzeba iść dalej choć samemu jest o wiele trudniej.
obecnie ważę 57 kilogramów. moim zdaniem o wiele za dużo jak na moje 163 centymetry wzrostu. najbardziej chciałabym ważyć 48 kilogramów, ale przede mną jeszcze kilka miesięcy ciężkiej pracy. czuję wileki przypływ energii i chęci do chudnięcia. oby mnie to szybko nie opuściło. od dziś ograniczam spożywanie kalorii, aby żołądek po świetach mógł się zacisnąć. za pewien czas zacznę jeść trochę więcej, ale dojdą do tego ćwiczenia. majówka już niedługo, a ja nie mogę wyglądać jak hipopotam.
pogoda za oknem jest moim zdaniem straszna. nie pamiętam, aby w kwietniu było więcej śniegu niż w święta bożego narodzenia. oby to zaczęło znikać, bo odechciewa się żyć. gdy świeci słońce od razu człowiek czuje się lepiej.