tęsknie za Jej śmiechem, za tą kochaną mordką, za rozmowami, za tym darciem ryja gdzie podadnie, za tym ze na mnie krzyczała, za tymi wysrzezonymi zębami, za tym kocim błagalnym wzrokiem kiedy chciała coś pożyczyć, za codziennymi wypadami z "górami" w ręce, za tym załatwaniem (no bo po co kupowac), za "ale Ci wpierdole", za Jej ciągłym zmienianiem zdania, za imprezami z Nią (bo z kim innym..), za siostrzaną przyjaźnią, za błagalnym wzrokiem "no chodź ze mną na impreze, pliiiis", za ciągłym darciem na mnie (czasami bez powodu), za błyskiem w oku i "tą miną" , za obgadywaniem całej ludzkości ("jesteśmy idealne"), za wspólnym słuchaniem Bailiana (no bo kogo innego), za "bansem" (gdzie popadnie i kto by nie patrzył), za jej ciągłym gadaniem ze jest spasiona (ma niedowage), za codziennym wychodzeniem, za milionami opowiesci o Jej "adoratorach", za zrzędzeniem że "świat jest beznadziejny", za siedzeniem z Nią w krzakach, na wiatrakach, w parku, w lesie (wszędzie), za płakaniem z Nią cześto bez powodu (kiedy Ona to i ja), za oglądaniem horrorów (to nic że potem myślałam że umrę wracając do domu), za wszystkim.... mogę tak pisać bez końca bo tęsknie.