Mówią, zę czasem musi zawalić się dosłownie wszystko, by coś zacząć zupełnie od nowa.
A co, jeśli marzenia wciąż pozostają niezmienne?
Pragnę iść dalej, a w miejscu w którym stoję już zabrakło mi możliwości. Zdecydowałam się wdzięcznie zostawić to a sobą i zdać się na nowy szlak.
Stało się, że i zrezygnowałam z samego źródła, które zawsze gdzieś z boku płynęło.
Cóż... czas na świeżość. Nie wiem, czy dałabym radę przetrwac ten tydzień bez codziennego treningu.
Co przyjdzie? Nie wiem. Czuję wewnętrzną ciszę. Nie chcę wrócić. Tam coś się wypaliło. Stawiam na czas. Na endorfiny I na kosmos. I na Boga.
"Bo los jest zawsze w moich rękach..."