Jak Ikar uniosłam się za wysoko z premedytacją.
Nie umarłam, choć spłonęłam, karmiona dewiacją.
Ale nie poniosłam kary, zgodnie z waszą racją...
Trzynaście moich szklanych murów runęło z gracją.
To JA postanowiłam się zniszczyć, ale mury zniszczył ON.
Mur po murze rozbijał szkło, skraplał je w toń...
Dryfując po oceanie własnych zgliszcz odnalazłam to.
Otaczał nas grzech, rozpusta, kłamstwo i złość,
A my w znajomym krajobrazie odnaleźliśmy... miłość.
Osiągając dno, sięgnęliśmy szczytu.
I nie mogę wyjść z zachwytu,
Jak pięknie kwitnie szczęścia owoc,
któremu przyszło kwitnąć w noc...
"Zeszmaciłam się
pod trzynastą latarnią
pomiędzy krzykiem,
a następującą po
martwą ciszą.
Ugodziłam tępym nożem
w martwą skroń
swą godność,
ućpana w nieprzytomność (...)"
Pochłonęło mnie zło,
a znalazłam miłość.
Trzynaście tysięcy godzin niespełnienia,
Trzynaście milionów godzin pragnienia,
Ale wszystko to teraz bez znaczenia.
Moja historia ma szczęśliwy dalszy ciąg.
Wniosek?
Jeśli czegoś bardzo pragniesz - dostaniesz to.
Morał z tego krótki i niektórym znany;
Jeśli czegoś bardzo chcemy to to osiągamy. :)