Nadawanie nazw dla moich postów to istny armagedon. Nigdy nie wiem, co napisać. Jak w paru słowach streścić cały post.. Trudna sprawa, szczególnie, że ostatnio nawet moje posty to zlepek różnych słów, które ciężko dobrać w całość. Opuściłam się w pisaniu. Muszę trochę nad tym popracować. Ale ciężko jest się tak przestawić. Praktycznie zawsze, odkąd prowadzę bloga piszę o nieszczęśliwej miłości i o tym, jak mi źle. To wychodziło mi najlepiej, w końcu trenowałam tyle lat. A w końcu, gdy moje życie obróciło się o 180 stopni i zagościł w nim Stanisław, wielkie szczęście i spokój duszy, to nie umiem pisać tak jak pisałam. Może dlatego, że rozpiera mnie radość i chciałabym wam pokazać, jaka jestem szczęśliwa? Być może. Ale postaram się złapać w karby i ogarnąć stronę merytoryczną moich wpisów.
Ostatnio, w zeszłym tygodniu, dzięki opiekunce mojego synka, mogłam pozwolić sobie na całodniowy wypad do Gdańska! Szok, co?! I przyznam się szczerze, że macierzyństwo to śpiewanie na każdym kroku: "Jadą, jadą misie tralalalala.... " albo "Stary Donald farmę miał ijaijaooo..." a najlepsza nuta to "Były sobie cztery leśne ludki..." .
Wierzcie lub nie, ale przyłapywałam się na tym, że nieświadomie zaczynałam to śpiewać na głos! Hahaha moje hity! W ten weekend mam wybrać się z przyjaciółką na tańce hulańce i tak sobie myślę, czy będę umiała się bawić przy tej muzyce. Bo ostatnimi czasy to króluje u mnie w domu muzyka Stasia i przy niej bawimy się najlepiej :) haha!
Buziaki!