Trzeba jednocześnie nie tracić z oczu horyzontu i patrzeć pod nogi.
Bo ja czasem lubię mieć chwilę egoistycznego czasu dla siebie.
Posiedzieć na ławce w parku, pogapić się od niechcenia...
Albo nawet po prostu się ponudzić.
Wyjść z domu i pójść gdzie mnie oczy poniosą, nie patrząc na zegarek.
Czuć tylko powiew włosów na wietrze, nasilające się zimno i widzieć coraz większą ciemność.
Stać w miejscu i patrzeć, tylko patrzeć.
Bo stojąc w morzu i patrząc przed siebie dostrzegam tylko horyzont i tą cholerną niepewność.
Człowiek nie wie, co go czeka, a mimo to podąża ku niemu, chociaż tak cholernie się boi.
Nie ma rzeczy gorszej niż strach bezprzedmiotowy, strach przed nieznanym, przed groźną tajemnicą, która zdaje się czaić wszędzie.
Może i to co myślę jest głupie? Może...
Może inni sądzą, że trywialne? Może...
Nie przeczę...