Wokół słysze że jestem oryginalem, mimo to jeszcze sie nie sprzedalem
Ja robie wszystko zeby być soba i robić to co lubie
Nie patrze na innych, dzieki temu przecze własnej zgubie
W pogoni za mamoną, nie jeden goni własny ogon
Ja od tego sie odcinam!
Na zawsze honor, przyjaciele i rodzina
Bo czasem nic innego nie pozostaje, poza jaraniem topów
Poza Hajem
Chyba tak ma właśnie być i nigdy tego nie zmienie
Wole stać sam w świetle reflektorów na scenie
To nie złudzenie
To stwierdzenie
Proste, jak pożegnanie samobójcy z mostem
Jak to że gdy jedziesz szybko innych ranisz
Nie zapomnij nigdy kto jest z tobą pomiędzy ulicami
Dziel sie marzeniami, a konopiami to tylko z kumplami
Bo gdy nadejdzie ostatnia runda twojej walki
Mocno sie nakręć, żeby skurwysynów przeszły ciarki
Może skończysz wśród tych gdzie same modelki i dobre marki
Teraz nie myśl o tym, niech cieszą cie ulice, blanty, parki
Bo czy bawisz sie rowerem, krecisz winyl, rymem sie popisujesz
Może coś sprzedajesz, handlujesz
Nieważne, Tutaj z każdego z podwórek
Wyrasta conajmniej jedna gwiazda wyryta w murze!
Pamiętaj o tym - życie jest niebezpieczeństw pełne
Na ulice skazany - przed ulicą nigdy uciekniesz!
Jeszcze tego nie nazwałem...
Ma ktoś pomysł na tytuł?
Tydzień jarania ide dziś zakończyć półmetkiem w No Name... zobaczymy jak będzie.
A pozatym miło. Bo tak cicho.