tak dawno mnie tu nie było. wiele i nie wiele się pozmieniało. są studia, jest praca, jest on, jest śmiech i łza. wszystko do okoła co mnie otacza jest dla mnie tak bardzo nie zrozumiałe, że zaczynam to wszystko po prostu pierdolić. nie rozumiem ludzi, nie rozumiem szablonów, nie rozumiem stereotypów. nie umiem przestać myśleć o tak wielu rzeczach, że czasami tak bardzo gubie się w tym całym wielkim, dorosłym świecie w którym wcale nie mam ochoty być, oddychać i widnieć na liście. paranoicznie zastanawiam się każdego dnia nad sensem istnienia. czasami ludzie powinni żyć w słodkiej nieświadomości może wtedy było by nam wszystkim lżej. poznań powoli staje się moim drugim domem. ale z nim on lepiej mi smakuje. stary rynek i wielkie rzeczy które jeszcze potrafią mnie zadziwić. nie potrafię ogarnąć tego bałaganu w swojej głowie. nadziei na poprawę stanu zdrowia pacjentki jak na razie brak.
dobrze, że jest hey.
"...Znów wchodzisz we mnie drgawką
a serce więzione w przyciasnej
klatce żeber - martwieje
znów ostrzem twardej mowy
ćwiartuję bezmyślnie, w afekcie
twą wrażliwość - boleśnie
Gdy sparszywieję znów
-zamknij się w sobie, zaciągnij rolety powiek
gdy sparszywieję znów
- chwyć się cieniutkiej niteczki pewności, że minie
- to minie..."
hey. boję się o nas.
zawiodłam tak wielu ludzi.
nigdy się nie nauczę.