Witam,
U mnie na stajni nowość = nepotyzm. Otóż, poprzez znajmość z jazd z wałachem alfa ustawiłem się w stadzie. Już nie muszę się prosić o dostęp do poidła, o wejście do wiaty czy o kilka panienek, które biegają na padoku obok. Po prostu on mnie tolerował - innych wyganiał a mnie nie (jednak jazdy z Pańcią się przydały, bo on od niedawna mieszka z nami), no i uwierzyłem w siebie. Pańcia dumna, ale swoje trzy grosze musi dorzucić - wg niej jestem KOZAKIEM i CWANIAKIEM. Tak to co to nie ja i wogóle, wyrywam się za koniem, podgalopowywuję, ale jak pierwszy w zastępie w lesie idę to się boję nawet paproci. Może ja się tak przy kobiecie stresuję?
Przyjechał do mnie wczoraj weterynarz bo tydzień temu kulałem. Oczywiście Pańcia zawsze może na mnie liczyć i jak w końcu weterynarz przyjechał to byłem czysty we wszystkich chodach. No co, jeszcze by mnie zaczęli leczyć i co? Ale jedno już postanowione, będą mi amputować kopyta na rzecz innych tzn. będę miał podkowy, żebym odważniej sobie stąpał po twardym. I zobaczą co dalej. A czy ktoś się MNIE zapytał co ja chcę?!
Pozdrawiam,
Bułany.