photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 20 STYCZNIA 2016

2016/01/20

 Kochany Londyn...

Zakochałam się do szaleństwa w tym mieście.

Mogłabym tam zamieszkać.

Może jeden weekend to za mało żeby to stwierdzić, może to nie o miasto chodzi...

Ale kto wie co przyniesie przyszłość.

 

 

To były jedne z najlepszych dni jakie miałam od dawna.

Chyba od czasu ostatniego wypadu do Wawy...

Przynajmniej jeśli chodzi o spędzanie czasu z drugą osobą.

Spotkałam się z osobą, która miała specjalne miejsce w moim życiu.

Od 3 lat tylko śmialiśmy się z tego, że się kiedyś zobaczymy i pójdziemy na piwo.

Podczas pierwszej rozmowy mówiłam mu o swoich planach w związku z wyjazdem do UK.

Sama wtedy jeszcze w to nie wierzyłam, że mi się uda.

 

I w końcu po 7 miesiącach tu, spontanicznie zdecydowaliśmy się spotkać.

W sobotę, nieco podpita na imprezie urodzinowej K. napisałam, że to z Nim chcę się napić.

Żartobliwie rzucił, że w takim razie widzimy się za tydzień w Londynie.

I tak jakoś wyszło, że w kolejną sobotę chodziłam już z nim po mieście.

To chyba była najbardziej spontaniczna rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłam.

Mam nadzieję, że nie będę tego w przyszłości żałować.

 

Co najbardziej utkwiło mi w pamięci...?
Te delikatne jak na mężczyznę, ale przeraźliwie zimne ręce.
Jak sam powiedział: "Zimne dłonie, ciepłe serce".

W pewnym sensie na pewno.

Zawsze był dla mnie mimo setek kilometrów, które nas dzieliły.

Pamiętam, że pisał do mnie zawsze gdy było źle.

Jak wtedy, gdy odkryłam wszystkie kłamstwa swojego byłego.

Wysłuchiwał mnie do późnej nocy... W sumie był to już chyba ranek.


Jestem mu wdzięczna za każde dobre słowo.

Za to, że nie musiałam nic robić, mówić, bo jakoś zawsze wiedział kiedy było ze mną źle.

A teraz, po tym spotkaniu, pełnym śmiechu i dbania o siebie nawzajem...

Jestem beznadziejna... Chyba czuję do niego coś więcej.

Nie powinnam, bo to cholernie dziwne i przerażające-zakochać się w przyjacielu...

 

Na szczęście sprowadził mnie już na ziemię. Nie mam na co liczyć.
Takie już moje szczęście...

W sumie powiedział, że "jeszcze nie jest gotowy na związek, po tym co przeszedł ostatnio".

Znam ta historię z jego opowieści i rozumiem o co mu chodzi.

Ale mimo wszystko chciałabym by było inaczej...

Szczególnie patrząc na to wszystko, co się wydarzyło.

 

Zaciskam kciuki i mam nadzieję, że wszystko będzie ok.

Może nie zejdę do końca tygodnia na zawał.

Za bardzo się tym wszystkim denerwuję...

 

A kiedy Go znów zobaczę...?

Sama nie wiem... Teraz będzie cały czas zajęty...

I na nic się zdaje to, że pisze, że mam się nie martwić i wkrótce Go zobaczę.

Będzie ciężko... W pracy ciągle odpływam i widzę przed oczami wszystko co się stało w miniony weekend.

Począwszy od szukania Go wzrokiem na dworcu, po pożegnanie po drugiej stronie tego samego budynku.

 

Naprawdę... Jestem beznadziejna.

Nigdy nic nie może być ok.

Nigdy nie mogę być z kimś szczęśliwa, a to cholernie boli...

Muszę przestać się mazać, wziąć się w garść i wyłączyć te smutne piosenki.

Skupić się na ciężkiej pracy, cieszyć się czasem ze znajomymi z pracy (cudowni moi kochani).

Dzień w dzień dzieje się coś śmiesznego :) Wczoraj pan T ładnie się mnie zapytał, gdy siedziałam na stołówce sama:
"Co tam u Ciebie słychać moja mała słodka ksieżniczko~~?" hahaha
Kochani są wszyscy... Zawsze mówię, że wszystko ok. Bo przecież tak jest, prawda...?

Informacje o miyoung


Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24