Woodstock jest zajebisty, kocham tych ludzi. Nawet Niemca, który przypalił mnie fajką, kiedy rysowałam kurczaka. I gościa, który tak się bujał na Hunterze, że stłukł mi trochę żebra.
Nieliczne plusy końca festiwalu (widoczne na zdjęciu):
CZYSTA POŚCIEL (i prawidziwa poduszka, która nie jest bluzą)
MIĘKKIE ŁÓŻKO (a nie materac z którego mi spuścili powietrze)
PACHNĄCE WŁOSY (niewycierane ręcznikiem, który służył także jako szmata do podłogi i ścierka do okularów)
I tego nie widać, ale NORMALNE JEDZENIE.
- Idziemy na śniadanie?
- Znowu trzy browary i mleko?
Ale tak, szkoda mi niektórych lasek. Nie wiem komu dziękować, że się tak nie stoczyłam. W sumie bez dużych ilości alkoholu też można się zajebiście bawić i do tego mieć pełną kontrolę. Polecam.
Znałam S.O.J.A. zanim był na Woodstocku!
Także S.O.J.A. i na deserek Jah Cure.
Ja wiem to, ta muzyka pokazuje świata piękno! Dlatego w całości oddaję się tym dźwiękom!
Reggae będzie ze mną choćby nie wiem co się działo!