Psie Sucharki takie najlepsze.
Leżę sobie ze swoim kudłatym sucharkiem i tak się zastanawiamy we dwoje nad wszystkim i nad oddychaniem.
Fajerwerków tragedyj ciąg dalszy i ostatnie 2 dni spędziłam w zasadzie na zastanawianiu się, czy już biec do toalety i wymiotować, czy jeszcze trochę. Grypa o nas nie zapomnała i znów przygotowała na jesień kolejną wspaniałą mutację, żeby przypadkiem nie żyło nam się za dobrze. W efekcie idąc do kolegi pofilozofować trochę o bezsensie naszego padoła, w samym środku jego górnolotnego wywodu na temat powiązań między swobodą agresywnej wypowiedzi, a motorem zmian społecznych i etyce cenzury internetowej, zasnęłam mu w najlepsze na kanapie, a samodzielne przykrycie się i ułożenie w ludzkiej pozycji o włos przekroczyło moje możliwości. Ostatecznie spóźniłam się na półtorei wykładu, moja mama chyba myśli że uprawiałąm dziki seks do rana w jakimś barze, a kolega zapewne powątpiewa w efektowność jego przemyśleń. Dziękuję ci grypo. Dziękuję że jesteś.
Swoją drogą, gubię się w tym rozdźwięku między jazgotem codzienności i spokojnymi wieczorami przy cudownej muzyce, światełkach choinkowych i rozmowach o tym co najgłębiej na sercu. No ale cóż, żyć trzeba.
https://www.youtube.com/watch?v=A7tE6oga4OM&list=RDA7tE6oga4OM&index=1
I mam trochę złamane serce dzisiaj, trochę zmieszane, trochę o przeszłości myślące, o tym co być mogło a nie jest, zapukały do mnie stare czasy węgla, terpentym, podartych sukienek, zapachu drewna, oleju i kurzu i coś się we mnie wierci niewygodnie i nie wie gdzie pójść i się rozwiać. Ciężki ten listopad dla serca, cięzki.