Aż boję sie uderzenia tej chłodnej fali katastrofy, które niedługo nastąpi. Carpe diem nie pomaga, w zasadzie nie jestem wyznawcą tej filozofii. W zasadzie to nie znam się na tym wszystkim...
A piecyk elektryczny szumi, śmierdzi spalenizną i wieje na mnie ciepłym powietrzem. Ja natomiast siędzę nad edytorem tekstu dobre piętnaście minut i zastanawiam się jak ubrać w słowa to, co myślę tak, aby nikogo nie urazić. Dużo myślę, ale nie mam głowy do zawiłych matefor. Właściwie lepiej będzie, jak to wszystko zostanie w mojej głowie, co chyba nie jest dobrym pomysłem, bo moja głowa to nie najbezpieczniejsze miejsce dla czegokolwiek, ale nie kłóćmy się z naturą.
Wybieramy się dziś na Księżniczkę Czardasza. Powinnam wpleść tam spinacz taki jak: rzekomo, ale dlaczego psuć sobie wysnute bliskoprzyszłościowe plany. Bądźmy pozytywnie myślącymi optymistami, którymi nigdy nie byliśmy.
No to cześć.