ANGEL HAS SPREAD HIS WINGS.
THE TIME HAS COME FOR BITTER THINGS.
W dzieciństwie panicznie bałam się Antychrysta. Moja słaba, kilkunastoletnia psychika nie była w stanie wytrzymać presji mózgu. Widziałam Go wszędzie. Oglądałam się za siebie. Bałam się zamknąć oczy. Tak jakby mógł nagle wyskoczyć zza szafy albo spod łóżka. W moich myślach urósł do rangi niezwykłego stworzenia, z rozkładającym się ciałem i ogromnymi skrzydłami.
W Biblii przeczytałam o końcu świata. O zbliżającej się wielkiej zagładzie, chaosie, ogniu, siarce, syku węży, zgrzytaniu zębów, siedmiu pieczęciach i czterech jeźdźcach. Znaki były wszędzie. Były w telewizji, gazetach, supermarketach. To wszystko miało nadejść. Było coraz bliżej... Tak blisko, że prawie mogłam to poczuć, mogłam tego niemal dotknąć.
Czekałam. Czekałam już tak długo... Ale nic, absolutnie nic się nie działo. Żaden Armageddon, wielki sąd boży, który miał nas wszystkich uwolnić od nas samych, nie nadszedł. Skurwysyni nadal byli skurwysynami, dwulicowcy nadal byli dwulicowcami, dziwki zza rogu nadal były dziwkami, i wszyscy oni nadal mieli się dobrze. Poczułam się oszukana.
Po pewnym czasie zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy cierpień, od których ludzie pragnęli być zbawieni, nie przysporzyli sobie sami. Doszłam do wniosku, że Antychryst to nie bestia ziejąca ogniem, ale po prostu człowiek. Człowiek, który miał pokonać człowieka. Człowiek zrodzony ze strachu drugiego człowieka.
Doszłam do wniosku, że to ja jestem Antychrystem.
Co więcej - stało się jasne, że jest nim każdy. Że Antychryst to coś, co jest w nas. To proces, który bezustannie dzieje się, napędzany ludzką nieszczerością, kłamstwem, przemocą, pożądaniem, zdradą.
Napatrzyłam się już na ten odrażający, przegniły, zepsuty, pachnący stęchlizną i padliną świat. Poznałam zasady, którymi kieruje się najohydniejsza z ras - rasa ludzka. Nauczyłam się, że jest jedna, najważniejsza zasada, a brzmi ona: 'udawaj, że masz jakiekolwiek zasady'.
Więc... Pozbyłam się strachu. Panuję nad moją własną Apokalipsą. Mogę urządzić sobie koniec świata, kiedy mi się podoba.
A jeżeli nawet Antychryst jednak istnieje...To jego nadejście wydaje się być wybawieniem.