haha.
mamy deadline.
tylko do piątku męcze się z fujifilmem ;)
i będzie zenit !
dreams come true.
a ja ciągle śpiewam lewe lewe loff.
Spośród znaków jakich nie wypatrywaliśmy, pojawiły się
niedomknięte okna, uchylone furtki, drzwi do ciemnych korytarzy
mroczne szpary, przez które wylewa się rzeka. Próbujemy wracać
i nie możemy. Nie możemy do niej wejść.
Odchodzimy jak w trzepot skrzydeł ptaków,
które ćwiczą odloty, nawołują, stojąc nad krawędzią gniazd,
a ich pióra mają zapach puchu, rzeczy ulotnych, rozmywalnych
w wodzie jak akwarelowe farby tworzące piękne cienie.
Jesteśmy tymi ptakami mówisz w pierwszym i ostatnim tańcu
pląsamy i rozmakamy w naszych wodach, zbyt skupieni
na życiu, by zauważyć, że śmierć nadchodzi
znienacka przy popołudniowej herbacie, gdy się odwracasz wstecz,
ciskając do filiżanki kawałek zwykłego herbatnika,
albo nocą, w tunelu miejskiej arterii ( w tunelu jest najczarniejsza).
Więc zamykamy okna, rozpalamy w piecach, uszczelniamy szpary,
coraz częściej i szybciej
przelewa się przez nie coś smutniejszego niż starość