Nic do przodu.
Nic do tyłu.
Przypadkiem trafiło. Chybił trafił - totolotek. Kumulacja była dawno, a wygrana nadal nie odebrana. Ale to nie miało być tak. To jest za ciężkie, za trudne, zbyt skomplikowane dla mnie.
Starasz się jak najmocniej, wkładasz w coś naprawdę wiele wysiłku i mimo wszystko zostaje to olane, pojawia się się cholernie nurtujące pytanie:
Dlaczego?
Dlaczego nie może być tak, jak ja chcę? Dlaczego już nie chcesz intymnych tańców zupełnie "przypadkiem". Przecież nikt nie zrobił błędu. Nikt się nie poddał. Ale też nikt nie powiedział dalej. Nikt nie zrobił kolejnej ósemki, naszej cholerniej kolejnej ósemki. Naszego tańca. Naszych podłogach, sufitach, udawaniach, unikaniach, znikaniach.
Krok do przodu.
Bo i ja się wycofam.
Nie mam sił walczyć z wiatrakami.
Jestem wybredna, a nanadgryzłam.
Z ciekawości.
Niestety, ku nieszczęsciu zasmakowało.
Nie spieprz, moje kubki smakowe nie zmieniają sie szybko.
Albo umieraj, albo mnie nakarm.