Nie mam w zwyczaju wylewania swojej żółci tutaj. Mam od tego inne nie mniej żałosne miejsce. Właśnie. Żałosne. Ostatnio wszystko w okół woła o pomstę do nieba. W rzeczy samej nic mnie nie cieszy. Świat jaki pokazali mi rodzice i ludzie, których ceniłam, którzy w pewien sposób przyczynili się także do mojego ukształtowania... Oni wszyscy się mylili bo ten świat nie istnieje. Jest w istocie totalnie na odwrót. Ludzie nie są życzliwi, nie można im ufać i zdecydowanie Cię nie szanują, a co najwyżej skłonni są Cię wykorzystać. Cała reszta to jeden wielki komercyjny śmietnik gdzie z sekundy na sekundę zabijana jest indywidualność. Z duchowości robi się pośmiewisko, a nonkonformizm jest tłamszony od zarodka. Nawet tam gdzie człowiek spodziewać by się chciał mądrości znaleźć może jedynie zawód i rozpacz. Młodość upłynie na staraniach o domniemany i ewentualny dobrobyt lecz to tylko pusty konstrukt bo żyjemy w krainie, która zarządzana jest przez nieświadome pionki. Przyjaciele odejdą bo każdy z wolna zamienia się w robota-zombie i tylko czekać, aż konsekwencja naszego dostosowywania sie do wszechogarniającego nas kapitalistycznego gówna zje nasze trzewia bo nie pozostanie z nas nic z tego kim kiedyś byliśmy.
a tutaj jakieś moje wypociny co to by coś tworzyć w tym świecie aby nie zemrzeć jak owca w stadzie :