Same problemy + jeden sukces [no można liczyć dwa nawet,
jeśli poszukanie domu dla dwóch ślicznych kotków-przybłęd, liczyć też jako sukces]
Dlaczego zawsze jak coś się spieprzy to potem już idzie lawina ... ?
To wszystko mnie powoli przerasta, i jak tak dalej pójdzie to marnie to widzę.
Zbyt duże nagromadzenie negatywnych przeżyć i sytuacji.
Dwa pozytywne wydarzenia ostatnich dni:
- obrona licencjatu
- opieka nad dwoma kotkami przybłędami i znalezeienie im nowego domu - choć samo wydanie ich już było mega bolesne :(
[+ spotkanie z moją Vandi ;****]
Całą resztę mogę zaliczyć do negatywów, a trochę ich było/jest... :(
Czy to się jeszcze kiedykolwiek naprawi?
Jeśli nie, to moja psychika tego nie wytrzyma.
Tak się ku*wa nie da żyć!
Po prostu się nie da... ;(