Długo mnie nie było, ale w efekcie 50 stron czeka na oddanie promotorce. Dziś i wczoraj robota nie szła już pełną parą. To ta pogoda. Nic się nie chce i wszystko jest źle... Minęło już pół dnia a jeszcze nie naniosłam wszystkich poprawek. No dramat. Zresztą część winy mogę zrzucić na koty, bo trochę mi przeszkadzały.
Poprawię sobie humor i zrobię pomidorówkę. Będzie to zupa mojego życia. Czuję to. Na złość B., bo on nienawidzi wszystkiego, co jest zrobione z pomidorów (wyłączając same pomidory).
Poprawię się także z pisaniem komentarzy... obiecuję. Jeszcze dziś albo jutro (już w pracy!) nadrobię wszystkie zaległości. No i pb drukarnia musi ruszyć pełną parą, skoro grono wiernych czytelników już jest. Jest zresztą o czym pisać, bo przecież już znamy finałową 7 do Nike.
Tymczasem pozdrawiam i znikam znów, ale już na nie tak długo.
-------------------------------------------------------------------------------------
chciałam jeszcze dodać, że notki na bloga pisze się z łatwością w przeciwieństwie do pracy magisterskiej. Chyba cierpię niekiedy na twórczą impotencję, ewentualnie zatwardzenie
