FHEC Firegrove & Miranda Mooseborn
Wreszcie po paru długich tygodniach wsiadłam na Firegrove'a. Sama, w ciszy i spokoju mogłam nacieszyć się nim ile chciałam. Zawsze twardy w pysku, nieustannie machający łbem nagle stał się swoim własnym przeciwieństwem. Lekką ręką mogłam sterować nim jak samochodem - ustępował od każdego wydawanego mu polecenia. Każda foula galopu była jak huśtawka na placu zabaw. Zapomniałam już jak wspanialejeździło się na idealnym koniu. Pod koniec jazdy pierwszy raz skoczyliśmy razem mur. Firegrove skoczył go zadziwiająco dobrze, a każdy wie, że do skoków ma on cztery lewe nogi. Byłam z niego bardzo dumna. Po jeździe czekały go tradycyjnie marchewki i buraki. Po wyjściu ze stajni zobaczyłam, że na parkingu nie ma naszej przyczepy, ani samochodu właścicieli. Czyżby zawita do nas nowy koń...? :D