Chcę mieć takie ciało. W trybie now.
Dzisiaj mam okropny humor. O ile codziennie staram się jakoś pozytywnie patrzeć na wszystko, tak dzisiaj za Chiny mi nie wychodzi. Rano niemal zawaliłam po całej linii - mama kupiła słodkie bułki i chociaż nigdy w życiu ich nie jadłam, myślałam, że zjem wszystkie, jakie znajdę. I zaczynam wątpić w to, że uda mi się znowu schudnąc, bo po prostu nie umiem znaleźć w sobie tej motywacji, co rok temu, kiedy miałam do zrzucenia 40 kilogramów. 16 wydaje mi się przy tym tak małą liczbą, tak nieistotną, chociaż to niemal połowa tego wszystkiego. Zaczyna mnie męczyć to wszystko. Minął rok, odkąd jem inaczej i chciałabym chociaż raz nie bać się sobie odpuścić. Na jeden dzień, jedną chwilę. Chciałabym móc wyjść z rodziną do knajpki i zamówić coś innego, niż gotowane warzywa.
Przepraszam, że się tak żalę, ale chyba frustracja mnie ogarnia potężna. Na dodatek czuję się jakoś strasznie ciężka. Chyba woda mi się zatrzymała znowu.
Bilans z dziś:
7.30 - Płatki z mlekiem (180)
10.30 - Papryka (120)
13.00 - Ananas (36) + 3 kromki chleba chrupkiego (48) z pomidorami (40) i masłem extra light (19)
16.00 - Brokuł (54) z pieczarkami (10), cebulą (16) i ketchupem (30), kotlecik z kurczakiem i papryką (ok. 90)
18.00 - 3 kromki chleba chrupkiego (48) z masłem extra light (19) - nie powinnam, ale ściskało mnie w żołądku coś, chociaż obiadem się najadłam :/
19.00 - Papryka (100)
810/1000
Mama kupiła mi czekoladę Weight Watchers, chyba sobie wypiję jedną, może humor mi się polepszy... Na dodatek nie mogę ćwiczyć dzisiaj - ból głowy po zeszłotygodniowym omdleniu nadal się utrzymuje i coraz gorszy się robi. Pozostaje tylko się upić w herbacie.