Obiecuję, że to ostatnie w tym tygodniu zdjęcie tego pana. Znajdę innego
Nie mogę doczekać się już listopada, kiedy to wraca moje kochane Glee. W międzyczasie nadrobię inne seriale, a zaległości mam niebywale dużo.
Humor mam dobry, chociaż jedzeniowo dzisiaj totalnie mi nie wychodziło. W sensie, nie jadłam nic słodkiego, nie objadałam się chlebem, kotletami, czy czymś, ale myślałam, że umrę, widząc owoce. I zjadłam. Na pewno więcej niż powinnam. Ogólnie, mój bilans może wyglądać tak:
7.30 - Płatki
Od 10.30 - 15.00 Dwieście milionów kg owoców + papryka
17.00 - 'Naleśniki' + jogurt nektarynkowy (w cudzysłowiu nalesniki, bo to tylko ubite białka ) + sałata z ketchupem i jogurtem
19.00 - Cztery kromki chleba chrupkiego z pomidorem
Jak można się więc domyślić, kalorii nie policzyłam z prostego względu, iż naprawdę nie mam zielonego pojęcia, ile tych owoców wyszło T_T
Z ćwiczeń to dużo spacerowałam, zaraz jakieś domowe się zacznie robić. Chcę rower stacjonarnyyyyy W Polsce całymi dniami na nim siedziałam, tęsknię za nim