Helooou ;)
Dzisiaj do szkoły jednak nie poszłam, musiałam odwiedzić lekarza, jak się okazało jednak - na marne. Nic to, jakoś przeżyję ubytek jednego dnia ;)
W przyszłym tygodniu mam ferie jesienne, które spędzę w ciekawy sposób - przeprowadzamy się na inną dzielnicę, a co za tym idzie - będę kursować między dwoma domami, by wszystko w nowym pokoju wyglądało przynajmniej satysfakcjonująco
Poza tym, dziś rano się zważyłam - chyba woda mi zleciała wczoraj (bo wczoraj już ograniczyłam lekko jedzenie), bo pokazała 72,5. Tak więc mam 14.5 kg do zrzucenia, a do grudnia ma spaść minimum 3.5. No chyba powinno mi się udać
Dzisiejszy bilans:
7.30 - Płatki z mlekiem (200)
10.30 - Dwie papryki (50) + kawałek ananasa (36)
13.00 - Dwa chlebki chrupkie (50) + pomidory (50)
16.00 - Mięso duszone z ananasem i warzywami + kalafior (ok. 300)
19.00 - Dwa naleśniki (100) z dżemem (42)
828/1000
Czyli, jakbym nie dotrwała do siódmej, to nie ma co się martwić, mogę w siebie coś wcisnąć
Plus jakieś ćwiczenia. Byłoby łatwiej, jakbym miała jakiś rower czy coś, ale nic to, damy radę
Przy okazji ćwiczeń, jak się już przeprowadzę, mam wielką ochotę zapisać się na Zumbę, podoba mi się to, co się na niej wyprawia.