To jest jakaś masaaaakra... matura z chemii za 32 dni, a mi się wszystko wali. Z biologią sobie radzę na poziomie ponad 80%, więc jak nie zawalę i jeszcze podciągnę się z teorii, to wynik będzie na prawdę dobry. Chemia natomiast...
Idzie jak po grudzie. Mam wrażenie, jakby kazano mi biec maraton za miesiąc, a ja jeszcze nawet wstać nie potrafię. Uczyłam się przez cały rok - mogłam lepiej, ale jednak - więc teraz to tylko musi zaskoczyć.
Stres... do tego właśnie wróciła fobia przed przytyciem, bo w związku ze stresem straaaasznie chce mi się jeść. Mam wrażenie, że gdybym tylko sobie na to pozwoliła, to wtrząchnęłabym wszystko co jadalne jak odkurzacz.
FIGHTING! Teraz się nie poddam jak już tyle osiągnęłam. Miesiąc do matury, dziesięć kilo do zrzucenia. Później stomtologia/medycyna/weterynaria i praca w wakację nad już odchudzonym ciałem, żeby doszlifować wygląd tak jak chiałam.
FIGHTING!