Dzisiaj mam totalnie tragiczny humor, totalnego doła.
Chce mi się płakać, zjadłam już małego banana, dwa wafle ryżowe i dwie kromki chleba z masłem ;/ Porażka.
Poranna waga 58.8, a wczoraj rano było już 58. Pewnie pusty żołądek po prostu;//
Nie wiem czy dzisiaj dam radę z dietą, jestem cały czas głodna, ale nie tak przyjemnie głodna, tylko jest mi niedobrze i nie potrafię się tym głodem rozkoszować. Na razie jeszcze się trzymam, nie zjadłam nic ponad tyle, żeby zatrzymać mdłości, ale chyba nie wytrzymam i zaspokoję głód. ;//
bardzo chciałabym ważyć 53 kg, marzę o 49 (to taka piękna waga) ale czuję, ze nie wytrzymam już dłużej.
W dodatku już ponad tydzień jestem chora, nie mogę wyzdrowieć;// Jakbym wróciła do 'normalności' byłoby łatwiej,a tak? I tak nie mogę wyjść z podziwu, ze się tyle dni trzymałam. Dzisiaj byłby 7 dzień. Postaram się chociaż nie przekroczyć 1000.
Boję się wrócić do szkoły, ciężko się wraca po długim czasie. Wiem, że bezpodstawnie, bo wszyscy ciepło mnie przyjmą, będę szczęsliwsza niż siedząc tutaj, ale zawsze to zderzenie z rzeczywistością ;/ Nie lubie tych komentarzy 'oooo wreszcie w szkole' , 'kto to do szkoły przyszedł' itp oraz rzucania się na mnie, przytulania i pieprzenie o tym, ze za mną tęsknili. Lubiłabym to może, gdybym chorowała raz na pół roku, ale jestem non-stop chora i jest mi najzwyczajniej w tym momencie głupio.
Dzisiaj klasa jest na 'Red' - straszliwie chciałam zobaczyć tą sztukę, po prostu nie wierzę, że przegapiłam taką okazję. Na samą myśl o tym łzy mi napływają do oczu. TAKA SZANSA. TAKI SPEKCTAKL. KURWA . Przepraszam za wyrażenie, ale TAKI POZIOM, ehhh :(
Dziękuję, jeśli ktokolwiek to przeczytał i przepraszam, wiem że ten fbl nie jest od tego, ale na mojego wchodzi za dużo ludzi i znajomych. Tylko Wam mogę się tak wygadać...
Ehhh:(