Nie panuję już nad swoim życiem. Myślałam, że wyszłam na prostą i niespodzianka. Znów wszystko obróciło się o 180 stopni. To jest jakaś masakra. Nie daję rady sprostać oczekiwaniom wszystkich naokoło i do tego robić coś w zgodzie z samą sobą. Może uważacie to za bohomazy, ale ja juz się tym nie przejmuję. Już mam to gdzieś. Mam gorsze "sprawy" na głowie.
Muszę przetrwać tę burzę z godnością, mimo iż jest to bardzo upokarzające.
Głowa do góry. Choćby nie wiem co, nie mogę zapomnieć kim jestem i jak powinnam się zachować.
Sory, musiałam to z siebie wyrzucić. To mój rodzaj terapii. Psychiatrzy gówno pomagają