Niezaadresowane listy i marzenia o odległym.
Czas mija, a w głębi nie zmienia się nic.
Szacunek, sentyment, pewnego rodzaju miłość, podziw...
I myśl - czy zdążę?
Kilka lat temu, kiedy nawet Hiszpania wydawała się odległa, uciekłeś za ocean.
Wirujące w dalekiej (nie)przyszłości plany o spotkaniu Ciebie, rozbiły się o ziemię.
Nastała głucha cisza i przeszywający ból w klatce piersiowej.
Choć zakłada się, że rzeczy niemożliwych nie ma, awykonalność przeżycia amerykańskiego snu, jest faktem. Przynajmniej tymczasem.
Jedno jest pewne - uśmiechasz się. Zawsze się uśmiechałeś.
Wciąż taki sam, z tymi samymi kochającymi ludźmi wokół. I mną, gdzieś dalece za Tobą.
Spełniony, młody duchem, szczęśliwy i doceniany, jako kapitan, piłkarz, żywa legenda La Roji.
W sercach obcych na pozór ludzi, którzy śledzą Cię oraz piłkę, którą prowadzisz po zielonej murawie już 27 lat.
Ile jest dni w roku, kiedy wracam do Twojej osoby. Ile meczów i nocy?
A jednak jest w trzecim grudnia coś, co sprawia, że wbrew sobie piszę tu, choć przysięgam sobie do tego nie wracać. Temat podany i przejedzony na kilka sposobów, a jednak... 2017 rok nie różni się znacznie od poprzednich. Jestem.
Słowa są zbędne, choć wysypało się kilka...
Dlatego stawiam kropkę i odchodzę, z pewną nostalgią, połączoną z nadzieją, że za rok będę mogła życzyć Ci tego samego - sukcesów na boisku.
17 CZERWCA 2023
28 LUTEGO 2021
20 LUTEGO 2021
17 STYCZNIA 2020
16 GRUDNIA 2019
23 PAŹDZIERNIKA 2018
3 GRUDNIA 2017
5 PAŹDZIERNIKA 2017
Wszystkie wpisy