Drugi i ostatni dzisiaj wpis chciałabym zadedykować komuś kto na pewno tego nie przeczyta... chociaż biorąc pod uwagę różne teorie być może stoi teraz obok mnie, patrzy jak to piszę i próbuje pogłaskać mnie po głowie, przytulić... Tak. Tego brakuje bardzo. Ciepła jego ramion. Ojcowskiego ciepła. Był bez wątpienia najważniejszą osobą w moim życiu. Teraz z perspektywy czasu mogę to stwierdzić. Chciał mnie chronić a ja myślałam, wręcz byłam pewna że będzie zawsze. Cóż... Bóg chciał inaczej... I nie mam do niego żalu. Zrozumiałam wiele, ale było już za późno. Jest już za późno. Minęło już sporo czasu. Ale nie było dnia bym o nim zapomniała. Zawsze będę mieć go w sercu. Gdyby życie potoczyło się inaczej zapewne wczorajszy wieczór spędziłabym na robieniu tortu, a dzisiaj zdmuchnął by 49 świeczek i zapewne życzyłby sobie szczęścia swoich dzieci. Ale wczoraj wieczorem robiłam wiązankę z własnoręcznie zrobionych kwiatków z pięknych jesiennych liści. Włożyłam w to swoje serce i położyłam na pomniku... A w domu unosi się zapach róż, czerwonych róż... Tak bardzo je lubił... Chciałabym was prosić. Kochajcie swoich rodziców i mówcie im jak bardzo ich kochacie. A ja wierzę, że jeszcze się z nim zobaczę, że jeszcze powiem mu jak bardzo go kocham...
A taki jakiś opis, ładny jest. Czytając go we wszystkich świętych, aż gęsią skórkę miałam... Sama w domu, a więc z nudów idę pograć sobię w playstation, a co mi tam.