Tak mnie naszła refleksja jakoś.
Różne miłości człowiek w życiu przeżywa. Czy to końska czy nie końska zawsze jest "ten jedyny". Różnych miałam końskich ulubieńców. Wszystkich uwielbiam w podobnym stopniu, ale zawsze musi być ten jeden, który jest faworytem. Chociażby przeważając jedną setną punkta....ale jest.
Moja końska miłość to ten pan na zdjęciu. To z nim chyba przeżyłam najwspanialsze chwile. Siwy jest do niego bardzo podobny z zachowania. Po prostu typ koni, który uwielbiam...
Chciałabym, żeby był nadal... Chciałaym jeszcze spotkać na swojej drodze takiego "Złotego" jak on....
Na zawsze będę go kochać. Może niedługo uda mi się go odwiedzić.
_____________________________________________________________________________________
A tymczasem w piątek byłam w stajni. Siwy pojeżdżony. Chłopak jakiś leniwy się zrobił. Nie dobrze :P Może rozruszamy się i on i ja nawzajem bo też się zasiedziałam :/
Trzeba ruszyć dupę bo jeszcze trochę i nie ruszę jej wcale bo będzie za ciężka.