photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 11 LIPCA 2016

,,Szczęśliwy''
   Niegdyś Henry, skromny, dobrze uczący się syn
państwa Williamsów. Dzisiaj osamotniony, wiecznie
smutny Henryk, mieszkający na ulicy ogrodowej 122.
  Pozwólcie że opowiem wam swoją historię, z resztą
niezbyt ciekawą. Wszystko się zaczęło dnia 5
października 1987 roku, był to dzień moich narodzin.
Przyszłem na świat w domu rodzinnym, po urodzeniu
byłem dość mizerny.. Chudy.. Blady.. Prawie bez
przerwy płakałem. Nie miałem żadnego rodzeństwa,
jako dziecko nigdy się nie uśmiechałem, nie lubiłem
zabaw. Większość czasu jako podrostek spędzałem na
przyglądaniu się dorosłym i odkrywaniu świata. Gdy w
końcu posłano mnie do szkoły w wieku 6 lat nauczyłem
się czytać.. Co było dość niezwykłe przyszło mi to z
łatwością, już wtedy dorośli mówili że jestem
,,uzdolniony''. Bardzo mi się to spodobało, pokochałem
świat książek. Mając 8 lat przeczytałem niezwykłą
powieść, zatytułowaną ,,Placówka'' Bolesława Prusa.
Mimo wieku potrafiłem docenić zdolności pisarskie,
byłem pod wrażeniem. Gdy wreszcie weszłem w wiek
nastoletni zaczęłem pisać wiersze.. Niebyły jakoś
szczególnie wybitne ale zachwycały dorosłych, zacząłem
więc wysyłać je do szkolnej gazetki (mogliście się chyba
tego domyślić.. Hę ? Bo przecież Henryczek musiał
pokazać swój talent.. Dobra, dobra, wszyscy wiemy że
naciskali na mnie rodzice, każdy chce mieć przecież tak
utalentowane dziecko, prawda ?). Bardzo lubiłem
sztukę, wszelkiego rodzaju, muzykę, literactwo (takie
słowo istnieje.. Prawda ?), malarstwo.. I tym podobne.
Wreszcie trafiłem do liceum, gdzie poznałem uczucie
zwane ,,miłością''. (Spokojnie, to tylko krótki epizod, nie
musicie się bać).
Miała na imię Helena (też lubicie tą oranżadę ?), miała
lekko kręcone kruczoczarne włosy, fiołkowe oczy, i
śliczne delikatne rysy twarzy. Szkoda że nigdy nie
odwarzyłem się do niej zagadać.. Może dzisiaj nie
byłbym samotny ? (Jeśli myślicie że ludzie o imionach
na tę samą literę są dla siebie stworzeni to się mylicie..
Nie wieżcie w głupie przesądy, nie licząc tych o
czarnych kotach.. Do dzić pamiętam dachowca
sąsiadki). Każdą klase kończyłem z czerwonym paskiem,
oczywiście ze wszystkich przedmiotów miałem szóstki,
moi rodzice byli ze mnie dumni. (Henryk chwalipięta).
Na studiach wybrałem kierunek humanistyczny, mając
po części nadzieje że zostanę pisarzem. Ostatecznie
zostałem nauczycielem języka polskiego (mogliście się
tego spodziewać, przecież wszyscy poloniści są tacy
wygadani i mają takie poczucie humoru). Czasami
pisuję wierszę lub powiestki (ponownie się pytam, czy
takie zdrobnienie istnieje ?) do gazety, ale trudno to
nazwać pisarstwem. Jestem raczej skromnym
pisarzyną (taa.. nadal jestem chwalipiętą). Obecnie moje
życie jest raczej nudne, i przecietne. Mam raczej mały
dom, i na codzień nie posiadam zbyt dużej sumki
pięniedzy (złodzieje nie ma nic ciekawego w moim
domu, wiecie jaka jest pensja nauczycielska ?!). Mam
dziwaczne hobby, zbieram rzeczy wiążące się ze
smutkiem (Nie, nie smutne buźki). Zbieram przedmioty
które wiązały się kiedyś ze smutkiem jakiejś osoby, w
mojej kolekcji według mnie najciekawsza jest kamizelka.
Kupiłem ją na ulicy za groszę, gdy dowiedziałem się
skąd pochodzi. Należała niegdyś do mojego dawnego
sąsiada, otóż był on bardzo chory.. Z dnia na dzień był
coraz to chudszy i mizerniejszy. On sam by nie martwić
swojej biednej żony podcinał sznurki by kamizelka
nadal pasowała, jego żona zaś robiła to samo by nie
martwić męża. W końcu zmarł a jego małżonka kilka
dni po nim, uwieżcie mi można umrzeć z tęsknoty.
Jakaż to piękna, romantyczna, a przede wszystkim
smutna historia prawda ?  Ja nie miałem nikogo, moi
rodzice umarli wiele lat temu gdy miałem 25 lat.
Obecnie mam 35, często ich odwiedzam na cmentarzu.
Nie mam bliskich krewnych, a gdybym nawet ich miał
nie znam ich. Jestem wiecznie smutny i zasępiony,
przez co odpycham ludzi mogących być moimi
potencjalnymi przyjaciółmi. Moją jedyną przyjaciółką
była kawa (Kto jej nie lubi ? Zwłaszcza o poranku do
porannej gazety). Do czasu gdy znalazłem na ulicy
kundelka.. Był średniej wielkości, czarny z białą łatką na
piersi. Miał postawione uszy, niebieskie oczy i długą
sierść. Postanowiłem go przygarnąć, nigdy wcześniej
nie miałem zwierzaka więc było to trochę trudne.
Trzymałem go w domu, nigdy się w nim naszczęście
nie załatwił. Był porządny, od pierwszych dni w moim
domu zawsze się cieszył, zwłaszcza na mój widok.
Nadałem mu imię Lucky, z angielskiego szcześciarz.
(Jestem polonistą ale do obcojęzycznych autorów
również mam słabość). Nazwałem go tak z wiadomych
powodów, zawsze się cieszył podczas gdy ja byłem
wiecznie smutny. Po za tym miał szczęście że ktoś taki
jak ja miał serce go przygarnąć. (Henryk wielkoduszny)
Kupiłem mu nawet smycz i obroże, a nawet zrobiłem
prowizoryczną leżankę ze starego materaca dla niego.
Szybko polubił leżenie na niej i słuchanie mojego
wieczornego czytania, wydawał się naprawdę słuchać.
Oczywiście jego ulubioną lekturą był ,,Pies który jeździł
koleją''. Gdy chodziłem z nim na spacery, ludzie
zatrzymywali się na ulicy by go pogłaskać. Niektórzy
nawet ze mną rozmawiali ! Od czasu do czasu wreszcie
zacząłęm się uśmiechać. Gdy pewnego listopadowego
wieczora wyszłem z przyjacielem na spacer, zaczęło się
jak zwykle, poszliśmy do parku, przysiadłem na chwilę
na ławcę doczytując przedostatni rozdział jakiejść
książki by ostatni zostawić sobie na lekturę przed
zasnięciem. Tym razem czytałem Szekspira, z resztą
nie pierwszy raz go czytam. Wracaliśmy już do domu,
gdy... Niezauważyliśmy przejeżdzającej ciężąrówki..
Lucky i ja wpadliśmy pod nią.. I tak dotarliśmy do
ponktu teraźniejszego.. Leże na zimnej szosie... Słyszę
głosy, nie wiem co się dzieję i gdzie jest mój przyjaciel..
Wszędzię ból.. Otwieram oczy.. Widzę go ! Widzę
również i krew.. Mnóstwo krwi.. Mojej i jego.. Wołam
go.. Skawiczy.. Ale podnosi się i kulęję aż do mnie..
Przytulamy się do siebie, znosząc ostatnie męki.
Zaczyna padać deszcz... W tej chwili rozumiem.. Już
wszystko.. Rozumiem.. Kiedyś poznacie tą prawdę.. Leżę
na szosie.. Pada deszcz... Cierpię razem z moim
jednynym i prawdziwym przyjacielem.. Mój kochanny
przyjaciel liżę mnie po ręku i merda ogonem, dziękując
mi za cały czas spędzony razem. Szepczę mu do ucha...
Uśmiecham się.. Wreszcie... Jestem Szczęśliwy...

                                       

                                                   J.W

Komentarze

milosniczkazwierzatxd Kilka miesięcy przed zakończeniem roku pani od polskiego zleciła nam napisanie opowiadania związanego z książką pod tytułem ,,Kamizelka''. Za moją pracę dostałam 4+.. Nadal jestem zła ;-; Co z tego że oddałam ją po terminie.. Była trochę inna niż ta na górze, to odnowiona wersja ale fabuła była ta sama. Przyszło mi do głowy żeby ją wam opowiedzieć... Po prostu.. Mam nadzieje że nie umrzecie z nudy.. Po za tym przepraszam za brak aktywności na photoblogu.. Ale zaczęły się wakacje i zwyczajnie o nim zapomniałam..
11/07/2016 0:51:39