Żyję, żyję :) Uwierzcie naprawdę ostatnio brakuje mi czasu na cokolwiek. Zaczął się etap raczkowania, pierwszych prób chodzenia I brania wszystkiego do buzi. Oczy do okoła głowy są potrzebne. Mały urwis w dzień praktycznie w ogóle nie śpi, naprawdę nie wiem skąd czerpie tyle energi.
Aktualnie jesteśmy z Bartusiem na etapie odstawiania od piesi. Uwielbiam te chwile, tylko nasze, pełne bliskości i czułości. Widzę jaki to mamusi cycuś, gdy tylko straci mnie z pola widzenia jest straszny płacz. Nie potrafię wyjść gdziekolwiek bez niego. Dlatego powoli odstawiamy, bo wiem że będzie coraz to gorzej. Jula dostała się do państwowego przedszkola, gdzie nikt nam nie dawał szans, że się dostanie. Miła niespodzianka bo dostała się do 2 z 3 :) Także od września będziemy maszerować do przedszkola. Nie muszę wspominać, że Jula jest przeszczęśliwa.
Za miesiąc i kilka dni wyjeżdżamy do Włoch na urlop. Nie mogę się już doczekać, by móc naładować baterie słoneczkiem i słodkim lenistwem. Mam nadzieje, że i moje dzieci wrzucą na luz i dadzą trochę odpocząć. Oby 11 godzinna podróż minęła nam gładko, bo tego obawiam się najbardziej.
Czasami czuję się złą matką i żoną. Jestem zła na siebie, że nie potrafię wszystkiego rozplanować, by wszystko było na czas ugotowane, posprzątane i idealnie poukładane. No nie wyrabiam się ze wszystkim :( Dajcie jakąś receptę by być idealnym?
Trochę żałuję, że zaniedbałam tutaj wpisy. Lubię wracać tu i czytać co u Was, ale lubię i powspominać swoje wpisy. Następna notka jak będzie to tylko i wyłącznie z hasłem. Nie lubię już mieć widowni. Po co komu wiedzieć co się u nas dzieje ;)
Pozdrawiamy :*