Dużo soli mają w tej Wieliczce. Na podłodze, na ścianach...
Pierwszy tydzień na uczelni za mną, dopiero zajęcia organizacyjne, a ja już czasowo słabo wyrabiam. Może mi sie wydaje, ale jakoś tak tego się wszystkiego nagle dużo zrobiło. Na każde zajęcia poczytadło, dwie prace do napisania do świąt. A ja mam ostatnią tak wielką ochotę na czytanie tego, co chcę, a nie tego, co mi każą... Czasem mam ochotę rzucić to wszystko w diabły i dać sobie spokój, zająć się jakąś normalną robotą.
Albo o, jeszcze lepiej, rzucę studia, zmienię garderobę na świecąco-błyszcząco-cekinowo-wyzywającą i białe kozaczki, wykupię karnet na solarium i pół drogerii. Jeszcze zrobię tipsy i dokleję sobie rzęsy. I zacznę chodzić na dyskoteki trzy razy w tygodniu i upijać się na nich do nieprzytomności. Bedę robic striptiz tańcząc na stole. I palić zacznę, a co! Ależ by to była zmiana! A zresztą co tam, od razu galerianką zostanę najlepiej, bo widać nikt normalnych, kulturalnych i dobrych dziewczyn już nie szuka. To by była świetlana przyszłość!
Dobra, wróć, teraz na poważnie, z niektórymi jest gorzej niż myślałam. Jest naprawdę wąska granica pomiędzy chęcią zdobywania wiedzy a wyścigiem szczurów. Nie dajmy się zwariowac, pamiętajcie. Wszystko ma swoje granice. I swój czas. Przypomniał mi się fragment z Księgi Koheleta:
Wszystko ma swój czas,
i jest wyznaczona godzina
na wszystkie sprawy pod niebem:
Jest czas rodzenia i czas umierania,
czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono,
czas zabijania i czas leczenia,
czas burzenia i czas budowania,
czas płaczu i czas śmiechu,
czas zawodzenia i czas pląsów,
czas rzucania kamieni i czas ich zbierania,
czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich,
czas szukania i czas tracenia,
czas zachowania i czas wyrzucania,
czas rozdzierania i czas zszywania,
czas milczenia i czas mówienia,
czas miłowania i czas nienawiści,
czas wojny i czas pokoju.
Nie będę wyliczać, jaki u mnie jest teraz czas, albo raczej jaki powinien być. Każda linijka powyższego cytatu zasługuje na osobną notkę, a nie na mały fragment jednej, który będzie można potem wyciągać z kontekstu, co niektórzy tak lubią. Wstrzymam się.
Chcę już święta. Skrzypiącego śniegu, niebieskich światełek odbijających się od niego, ludzi w mikołajowych czapeczkach, tych wszystkich odcieni zieleni, błękitu, czerwieni i co tylko się ze świętami kojarzy oraz "Last Christmas" i "All I want for Christmas is You" w sklepie na dziale z mięsem/rybami/serem/owocami/warzywami.
Uhuhu, ależ pomarudziłam. Nic to, jesień przecież. Dlatego żadnego muzycznego linczka tu nie będzie, bo byłby to z cała pewnością jakiś smęt.
I na koniec takie małe ostrzeżenie:
Zanim powiecie obcej dziewczynie na ulicy, że facetom nie można ufać, upewnijcie się, że to nie jest jej wieczór panieński... -.-