Ogarnia mnie coś, co nie zostało jeszcze nazwane- jest ciężkie i męczące.
Wysysa każdego dnia ostatnie ogniki życia.
Czuję w sobie pustkę i niepokój- jakby moja dusza wyciekała po kropelce...
Kap, kap...
Powoli...
Kap, kap...
I boli.
Huśtawki wracają.
Moje światełko, które niedawno odnalazłam przestaje się palić...
Nie znajduję oparcia w niczym.
Zapada ciemność, a ja idę- idę, choć nic nie widzę.
Bach!
Potykam się o coś, ale wstaję.
Bach- znowu, podnoszę się.
Rękoma szukam przeszkód, nogami zachaczam- bach!
Ciągle i ciągle.
W końcu staję w miejscu, bo to nie ma sensu.
Gdzie moje światełko?
Nie jest fajnie.
Czekam na kogoś, kto poprowadzi mnie bezpiecznie.
Czekam, dopóki dam radę.
Czy ktoś zdąży?
http://www.youtube.com/watch?v=-2U0Ivkn2Ds&list=TL8xBYBskXNU8N18kgi2GVM-_Oq715lrPZ
Klik Fajne
Użytkownik milkandhoneymm
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.