nie wiem.
pomyślałam, że powinnam coś napisać.
tyle, że ...
łatwiej chyba pisze się o nieszczęściu.
tak myślę.
a jak mam pisać o nieszczęściu skoro od paru miesięcy kocham nawet poniedziałki.
skoro przestały przeszkadzać mi moje rozczochrane włosy,
skoro nawet koniec ferii nie zrobił na mnie większego wrażenia.
to jest jak letarg, ale taki w dobrym znaczeniu tego słowa.
błądze gdzieś na granicy jawy i snu, może to źle, może to niedojrzałe, ale ja to lubię.
czasem coś sprowadza mnie na chwilę do świata rzeczywistego, ale nawet wtedy sprawy wyglądają inaczej, bo wiem, że zawsze mam swój sen, jeden z najpiękniejszych snów świata.
rzeczywistość chyba nie musi być szara jeżeli ma się świetny sen, jeżeli ma się spełnienie marzeń.
to dziwne, kiedy po 17 latach jedynaczka z pierwszego miejsca w swoim życiu spada na drugie.
bo inaczej po prostu nie można.
czuję się jakbym cały czas była na haju.
najsłodszy narkotyk.
najsłodszy narkotyk i Ci którzy sprawiają, że od zawsze miałam usmiech na ustach - tylko tyle.
chyba jednak można pisać o szczęściu.