Pamiętam, oglądałem kiedyś program Młodzież Kontra i program rozpoczęto sondą, w której pytano przechodniów, kto w Polsce i dlaczego jest liberałem. Wymieniano przede wszystkim premiera Tuska, uzasadniając, że... jest to osoba, która potrafi dogadać się zarówno z lewicą jak i z prawicą. Takie właśnie mamy w Polsce postrzeganie liberalizmu. W tak postawionej sytuacji nikogo nie powinno dziwić, że Polacy popierają partię deklarującą liberalizm, mimo jej działań niezgodnych z duchem liberalizmu.
Żeby jeszcze bardziej uściślić rozumowanie Polaków, wyszperałem w internecie badanie opinii społecznej pod tytułem "Społeczna percepcja liberalizmu i konserwatyzmu", sporządzone przez CBOS w 2007 roku (jest to też rok, w którym PO wygrała wybory).
Trzy lata minęły, ale myślę, że pod tym względem niewiele się w Polsce zmieniło. Ostrzegam, że wyniki mogą się wydać dość szokujące dla orędowników demokracji. Dla mnie niespecjalnie, bo jako libertarianin jestem zwolennikiem społeczeństwa raczej biernego, niezaangażowanego w sprawy wielkiej polityki, ale udzielającego się i wspierającego na forum lokalnym.
Badanie udowadnia, że Polacy nie rozumieją języka polityki, a więc, mówiąc dobitniej, po prostu nie rozumieją nawet na co głosują. 52% Polaków nie ma konkretnych skojarzeń z określeniem "liberalizm". Ponad połowa Polaków po prostu nie wie, na czym opiera się ideologia liberalna. Przypominam, że zgodnie z ostatnim sondażem TNS OBOP dla Forum (TVP Info) 52% Polaków popiera Platformę Obywatelską.
Wychodzi na to, że około połowa społeczeństwa nie wie czym jest liberalizm, ale jednocześnie około połowa tego samego społeczeństwa popiera partię, uważającą się za liberalną. Naiwnie byłoby zakładać, że akurat ta część, która rozumie definicję liberalizmu, głosuje na Platformę. W końcu w kręgu osób uświadomionych z całą pewnością są też osoby przeciwne liberalizmowi. Taki wynik badania opinii społecznej obnaża mit upolitycznienia mas. Niby ludzie się polityką interesują, niby zachęca się ich do głosowania, niby oglądają "Wiadomości", "Fakty", czytają felietony polityczne, ale w praktyce wiedza Polaków wygląda dość marnie.
Nie to jest jednak najlepsze. Spośród 48% ludzi, którym liberalizm się z czymś kojarzy, tylko 6% łączy go z wolnym rynkiem, kapitalizmem, niewielką rolą państwa. Dla takiej samej liczby osób jest to nowoczesność i innowacyjność. Najwięcej, bo aż 11% "uświadomionych" wskazuje na wolność słowa, myśli, przekonań, wyznania itd. Mamy więc wyjaśnienie, dlaczego Polacy dają się wodzić Platformie za nos. Skoro nie utożsamiamy liberalizmu z wolnym rynkiem, to znaczy, że partia liberalna może w sferze gospodarczej wyprawiać, co jej się tylko podoba, a dla wyborców nie będzie to miało żadnego związku z deklarowaną przez ową partię ideologią. Elektorat nie poczuje się nawet okłamany. Przekładając to na język polskiej polityki: Platforma Obywatelska nie zostanie rozliczona za swoje kłamstwa i za swój populizm.
PO zresztą powoli zmienia już swój wizerunek na chadecki, a Palikot bierze na swoje barki odpowiedzialność za przekształcenie Ruchu Poparcia Palikota w partię polityczną o profilu liberalno-lewicowym. Wszystko jednak wskazuje na to, że liberalizm partii Palikota będzie polegał na podlizywaniu się gejom, lesbijkom, antyklerykalnym furiatom, aborcjonistkom i innemu dziwactwu.
To wszystko pokazuje, w jakim stopniu partie polityczne i media (a szczególnie telewizja publiczna, będąca pod kontrolą partii) mogą manipulować wyborcami i wpływać na wynik wyborów. Biorąc pod uwagę fakt, że w Polsce cały establishment, od PiS do SLD, jest mniej lub bardziej lewicowy, nie wróżę Polsce zbyt dobrych rządów w najbliższym czasie.