Przedwczoraj (17.07.10) miały miejsce dwa wydarzenia: rekonstrukcja bitwy pod Grunwaldem i parada gejów, chyba w Warszawie. Te dwa wydarzenia niby nie związane ze sobą nasunęły mi refleksję na temat wolności i 'lewicy'. Otóż wg mnie nasza polska lewica postkomunistyczna
PO, SLD, PSL rozgrywając hasła in vitro, praw mniejszości homoseksualnych, atakując kościół katolicki, szerząc hasła kosmopolityzmu, ateizmu itd. stwarza nam tu jakąś ułudę wolności.
Bo czy jesteśmy bardziej wolni w kraju, w którym wolno zawierać małżeństwa homoseksualne, ale ogranicza się wolność słowa, np.:
http://www.rzeczpospolita.pl/dodatki/pierwsza_strona_070829/pierwsza_strona_a_3.html
http://www.dziennikarz.pl/index.php/2007/08/29/prawo-prasowe-odkryli-;ameryke/
http://www.rp.pl/artykul/55726,505608_Nowe_paragrafy_dla_telewizji_internetowej.html
http://emerytka.salon24.pl/193668,ziemkiewicz-o-paragrafie-212-cenzura-jest-byla-i-bedzie
czy w kraju w którym małżeństw homoseksualnych nie ma, ale wolność słowa jest nieograniczona widzimisiem władzy.
Czy jesteśmy bardziej wolni w kraju, w którym państwo dofinansowuje in-vitro, ale jednocześnie ogranicza władzę rodzicielską, wręcz nacjonalizuje dzieci:
http://www.rp.pl/artykul/496958.html
czy w kraju, w którym nie finansuje się tego zabiegu, ale prawo naturalne jest nadrzędne.
Czy jesteśmy bardziej wolni w kraju ateistów, ale z nieprzejrzystym aparatem władzy i ograniczoną kontrolą nad poczynaniami władzy:
http://bukczerwony.salon24.pl/208392,knebel-krok-po-kroku
czy w kraju katolickim, w którym władzy patrzy się na ręce i krytykuje, kiedy ta działa na naszą niekorzyść.
Można by tu jeszcze wiele dorzucić na zasadzie błyskotka vs rzecz istotna i rozwinąć twórczo ten wpis w ciekawy artykuł (gdyby nie ograniczenia jego długości charakteryzujące PB).
Patrząc na ostatnie posunięcia naszych postkomuchów odnoszę wrażenie, że nic się nie zmieniło w ich mentalności. Dla nich Państwo to prywatny folwark a społeczeństwo to żywy inwentarz. Przytoczę tu wypowiedź Komorowskiego o in vitro w trakcie prawyborów:
"In vitro powinno być finansowane, ale państwo ma prawo traktować wydatki z budżetu jako swoistą inwestycję, nie w stosunku do wszystkich, tylko w stosunku do tych, gdzie jest szansa, że się urodzą dzieci zdrowe i będą dobrze wychowane, wychowane na dobrych obywateli w przyszłości"
mnie się to kojarzy z hodowlą owiec, gdzie krzyżuje się tylko najlepsze osobniki lub z nazistowską polityką tworzenia rasy aryjskiej 'lebensborn'. A wam obywatele wara od spraw publicznych.
Wracając do początku wpisu zastanawiam się, czy Polacy potrafią rozpoznać, co decyduje o ich prawdziwej wolności i walczyć o to z takim poświęceniem, jak walczyli kiedyś pod Grunwaldem. Dochodzę do wniosku, że nie potrafią ani jednego, ani drugiego. Wystarczy zorganizować paradę gejów i kontrmanifestację przeciwników, aby skutecznie odwrócić uwagę od tego, co w tym czasie odbiera nam rząd POpaprańców.