Tak ciężko stanąć na nogi. Najgorzej jest, kiedy wszystko się waha między źle a bardzo dobrze. Nienawidzę tego, tak samo mam dosyć huśtawek nastroju...kilka dni źle kilka dni dobrze...czuję się tym wyczerpana. Ciągle czuję się jak najsłabsze ogniwo. Prawie codziennie się o tym przekonuje, chociażby w pracy.
Mam wrażenie że całe moje dorosłe życie to pasmo podjętych złych decyzji. Jedyną dobrą decyzją jest wspólne mieszkanie z Bartkiem.
Niby wiosna idzie, ale we mnie ciągle siedzi szara i ponura zima.